Tropiciele - Małgorzata Karolina Piekarska


DRUH BORUCH


Wydawałoby się, że powieść harcerska to nie gatunek na nasze czasy. Przygodowe książki, których bohaterami są młodzi ludzie należący do konkretnego zastępu, kojarzy nam się głównie z reliktem czasów minionych. Z PRL-em. Z propagandą jednym, z dzieciństwem innym. A tymczasem Małgorzata Piekarska udowodniła, że nie tylko temat nadal można śmiało wykorzystywać, ale przede wszystkim zaprezentować go w naprawdę atrakcyjny dla współczesnych czytelników sposób.


Gdyby trzeba było krótko scharakteryzować głównego bohatera/narratora tej powieści i jego stosunek do harcerstwa, chyba najlepiej oddałyby go słowa żartu, który sam przytacza: Czy jest druh Boruch? Kuba bowiem nie cierpi harcerzyków. Tych śmiesznych, chodzących w mundurkach dzieciaków, którzy kojarzą mu się z brakiem intelektu i niedomytymi stopami. Ale pewnego dnia będzie musiał zweryfikować swoje poglądy. Gdy wraz z mamą, tatą i siostrą przenosi się do odziedziczonego w spadku rodzinnego domu na Saskiej Kępie, zmiana szkoły i całego życia pchnie go przypadkiem na harcerską zbiórkę. Środowisko, które wyśmiewał staje się dla niego atrakcyjne ze względów zadań, jakie czekają na zastęp, do którego w końcu się przyłącza (odkrywanie sekretów przeszłości jego okolicy), ale także (a może przede wszystkim) z powodu Niej. Pięknej harcerki, której jego towarzystwo najwyraźniej nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie…


Ta powieść to taka klasyczna książka przygodowa, na jakich wychowało się niejedno pokolenie czytelników. Utrzymana w długiej tradycji literackiej, której najsłynniejszymi przedstawicielami byli Makuszyński, Niziurski, Nienacki czy Bahdaj, w znakomitym stylu powiela co najlepsze z ich książek, przenosząc w nowe czasy, ale jednak pozostawiając ten niesamowity klimat. Miłość, przygody, porcja dydaktyzmu i przybliżania faktów historycznych, a zarazem coś, czego nie dało się uświadczyć w dziełach dawnych twórców – bardziej ludzkie postacie. Bo Kuba święty nie jest, to wulgaryzm mu się wymknie, a to żart nieprzyzwoity. Jest też leniem, w harcerstwie nienawidzi obowiązków, a i pomaganie innym nie szczególnie jest mu po drodze. Chce przygody, chce znaleźć skarb, a na wzmiankę o takim natrafia wraz z kolegami z zastępu w starych dokumentach. Zaangażowanie wynikające z tych niskich pobudek odmienia go jednak i naucza prawdy o Powstaniu Warszawskim. A jednocześnie jemu i nam przybliża sylwetkę Wacława Chodkowskiego, malarza sprzed wojny i zarazem dalekiego krewnego autorki.


Wszystkie te treści zyskały także odpowiednią oprawę graficzną. Ilustracje są proste, lekko mangowe, ale urocze, zabawne, miłe dla oka, a przede wszystkim bardzo bogate.


Czy trzeba dodawać coś jeszcze? Zabawa z „Tropicielami” jest znakomita - a na tych, którzy czytali "Klasę Pani Czajki" jest kilka dodatkowych smaczków. To książka w sam raz na długie wieczory przełomu zimy i wiosny, by stworzyć miłą perspektywę na lato, albo na wakacje, by usiąść z nią gdzieś w cichym, spokojnym miejscu, i delektować lekturą. Polecam więc gorąco.

Komentarze