Klaudiusz i Messalina - Robert Graves


WŁADZA I NAMIĘTNOŚĆ


Nie ma co ukrywać, że literatura historyczna nie leży stricte w obszarze moich czytelniczych zainteresowań, ale są takie książki i tacy autorzy, po których każdy czytelnik sięgnąć powinien, niezależenie od swoich preferencji. Do nich zdecydowanie należy Robert Graves i jego dylogia o cesarzu Klaudiuszu, której pierwsza część stała się kanwą głośnego serialu „Ja, Klaudiusz”.


Jest już rok 41 naszej ery, Klaudiusz, o którym powiedzieć można wiele, od kuternogi, przez jąkałę, po rodzinnego głupka, jest cesarzem, zyskał władzę, zyskał pozycję i kilka przymiotników pozytywnych, mówiących o jego lojalności i sprawiedliwości. Mniej pozytywów rzec można jednak o jego małżonce, Messalinie. Opowieści o jej seksualnych dokonaniach i niespożytych w tej materii siłach przeszły do legendy. Messalina wywiera także niezwykle silny wpływ na Klaudiusza, na jego decyzje i postrzeganie niektórych spraw. Jak jednak zareaguje cesarz, kiedy jego własna żona zacznie zagrażać nie tylko jego pozycji, ale także i życiu?


Można nie znać innych dzieł Roberta Gravesa, ale jeśli chodzi o „Ja, Klaudiusz” i „Klaudiusz i Messalina” po prostu nie wypada zignorować zupełnie tych dzieł. Po pierwsze ich aktualność i siła nie zmalały od chwili ich wydania w roku 1934 i wciąż trafiają do serca i umysłu. Po drugie zyskały także uznanie krytyków, którzy przyznali pierwszej części losów Klaudiusza nagrodę James Tait Black Memorial Prize a tygodnik TIME zamieścił ją na liście 100 książek wszech czasów. Po trzecie wreszcie to po prostu znakomita powieść, broniąca się bez całej otoczki kultowości. Bo Graves nie tylko stworzył biografię słynnego cesarza (a w tym tomie także jego równie (nie)sławnej, choć z innych przyczyn żony), ile korzystając z jego życia i faktów historycznych, postanowił opowiedzieć nam historię fascynującego człowieka, zamkniętą w ramach namiętności, intryg i wielkiej polityki. Klaudiusz w jego wykonaniu to nie jedynie relikt przeszłości, a naprawdę realna postać – ze swoimi słabościami (szczególnie tymi zdrowotnymi), mocnymi stronami i wizerunkiem, który powoli ewoluuje.


Dodatkowo Graves to wszystko w pewnym stopniu uwspółcześnił. Nie zmienił realiów, nie zmienił postaci, zmienił natomiast drobne szczegóły (choćby nazewnictwo miejsc), a z całej reszty wycisnął to, co najlepsze i najciekawsze. Także w warstwie słownej, choć posługuje się bardzo pięknym językiem literackim, dokonał zmian na rzecz łatwiejszego odbioru. Tekst nie jest więc archaiczny, choć wierny historii, czyta się go łatwo i przyjemnie, a w połączeniu ze wspomnianą treścią, robi znakomite wrażenie.


Podsumowując, jeśli jeszcze nie czytaliście „Ja, Klaudiusz”, ani „Klaudiusz i Messalina”, nadróbcie ten błąd. Nie jesteście przekonani? Dajcie choć szansę, a z pewnością zmienicie zdanie, nawet jeśli hasło „literatura historyczna” Was odrzuca. Polecam.

Komentarze