Siedem Królestw Westeros. Przewodnik turystyczny - Daniel Bettridge


GDZIE MOGĘ ZAGRAĆ O TRON?


Jaka jest definicja „przewodnika turystycznego”? Nie będę podawał słownikowej formułki, ale każdy chyba się zgodzi, że to książka traktująca o konkretnym obszarze geograficznym, przedstawiająca najważniejsze miejsca i czasem także historyczny kontekst, dzieje i ciekawostki o wspomnianej lokalizacji. Przy okazji prezentuje gdzie można dobrze zjeść, wyspać się, zabawić, przybliża rozmieszczenie zabytków i rzeczy, z których region, miasto, czy kraj słynie. Czy takie omówienie powinno się tyczyć tylko i wyłącznie miejsc rzeczywistych? Jak udowadnia Daniel Bettridge, wcale nie!

W skrócie: witajcie w świecie „Gry o tron”!


Tak, tak, to wcale nie żart, bijący rekordy popularności serial „Gra o tron”, oparty na równie bestsellerowym cyklu powieściowym George’a R. R. Martina doczekał się nowego dodatku, który przydaje historii jeszcze większego realizmu. Przewodnik turystyczny „Siedem Królestw Westeros”, traktując czytelnika, jak potencjalnego podróżnika do tych ziem, zabiera nas w podróż do odległej krainy. I to krainy, która wydaje się istnieć gdzieś w rzeczywistości. Krainy, w której wciąż toczy się wielka walka o władzę, a równie wielka jak ona polityka wysuwa na pierwszy plan, a jednak wciąż jest wiele miejsc do zwiedzania i wiele do przeżycia nawet, jeśli jest się zwyczajnym turystą, który nie chce się mieszać w konflikty.


Takie podejście do tematu nie jest może nowatorskie, wszelkie opracowania świata Tolkiena udowodniły, że można przenieść coś wykreowane jedynie w wyobraźni na grunt zarezerwowany tylko dla literatury faktu, bez uszczerbku dla któregoś z tych mediów. A przy okazji odnieść także sukces. A jednak jest to na tyle rzadko spotykane podejście do tematu – i w pewnym sensie wciąż ryzykowne – że zawsze budzące ciekawość i nowe uczucia. I taka jest ta książka. Ciekawa formą, ale i treścią, solidna, przybliżająca tak stworzony świat, jak i jego losy, przyjemnie napisana i w intrygujący sposób traktująca czytelnika. A może to nie czytelnika a wyimaginowane krainy traktuje w sposób niezwykły, bo jakby istniały w rzeczywistości?


Czy to ma znaczenie? Liczy się przyjemność płynąca z lektury, a ta jest niezaprzeczalna. Aż chciałoby się wsiąść do samochodu (choć chyba bardziej adekwatnie byłoby w tym wypadku rzec – do zaprzęgu konnego) i pojechać do Westeros by z przewodnikiem w ręku zobaczyć wszystko to, o czym się czytało. Polecam.

Komentarze