Doktorzy z piekła rodem. Przerażające świadectwo nazistowskich eksperymentów na ludziach - Vivien Spitz


RZEŹNICY Z OBOZÓW


Chyba nie ma osoby, która nie słyszałaby o tym, czego na więźniach dokonywali nazistowscy lekarze. A właściwie rzeźnicy, bo choć posiadali medyczną wiedzę i umiejętności, stosowane przez nich metody przypominały to, co nieraz możemy oglądać włączając krwawe horrory. Tylko że wszystko to wydarzyło się naprawdę. Prawdziwi ludzie cierpieli katusze, bo inni prawdziwi ludzie mogli im taką krzywdę wyrządzić. I to przeraża bardziej, niż najmocniejsza ekranowa fikcja.


W roku 1945 rozpoczął się trwający blisko cztery lata szereg procesów, które znamy pod wspólną nazwą Procesu Norymberskiego. Oprócz tego głównego, zajmującego się winami najważniejszych zbrodniarzy wojennych, toczyły się także pomniejsze rozprawy osądzające poszczególne grupy, a pierwsza z nich dotyczyła nazistowskich lekarzy i ich asystentów. Vivien Spitz, wówczas zaledwie 22-letnia dziennikarka, została wysłana przez Departament Wojenny USA w celu dokumentowania przebiegu procesu. I to za jej sprawą poznajemy szczegóły eksperymentów dokonywanych na „podludziach” przez rzeźników w lekarskich fartuchach. Poparzenia fosforem, amputowanie bez znieczulenia całych nóg… Krok po kroku ukazuje się nam się cały ogrom okrucieństwa, z jakim spotkali się więźniowie obozów zagłady…


To nie jest propozycja dla wszystkich. Wprawdzie nie ma tu nadmiaru epatujących wspomnianym wyżej okrucieństwem zdjęć, nie mniej można natrafiać na kilka zdecydowanie nieprzeznaczonych dla ludzi wrażliwych. Szczególnie widok odciętych w pachwinie kobiecych nóg. Jeśli jednak temat Was interesuje, a nie należycie do odbiorców o słabych nerwach, sięgnijcie koniecznie. „Doktorzy z piekła rodem” robią duże wrażenie, a sama lektura potrafi wyzuć z sił, ale jest przy tym ważna, mocna i poruszająca.


Nie obyło się jednak bez minusów. Obyczajowe przerywniki czasami burzą ciągłość tematyczną, ale jednocześnie dodają nieco ludzkiej perspektywy. Wprawdzie obyłoby się bez nich, bo do treści niczego nie wnoszą, nie mniej autorce także należało się nieco odpoczynku od poruszania tylko bolesnych kwestii. Prawda?


Podsumowując wspomnę to, co powiedziałem już wcześniej – sięgnijcie koniecznie. Oczywiście jeśli nie przeraża Was perspektywa kilku drastycznych zdjęć i wcale nie mniej drastycznych opisów. Chyba jednak czytelnik sięgający po podobną lekturę nie spodziewa się niczego innego. Zatem polecam, bo warto. Szczególnie ku przestrodze bo po lekturze pozostaje tylko jedno – nadzieja, że takie okrucieństwo nigdy więcej się nie powtórzy. Co niestety, znając ludzkie zapędy, jest mało prawdopodobne.

Komentarze