Dziennik cwaniaczka. Ryzyk-fizyk - Jeff Kinney


CWANIACZEK SHOW


Cwaniaczek nie zwalnia tempa. To już wprawdzie jedenasty tom cyklu, jednak książki o przygodach psotnego Grega, w głowie którego wciąż rodzą się kolejne szalone pomysły, nie tracą tego, co w nich najlepsze. „Ryzyk-fizyk” to znakomity na to dowód: pełen humor, akcji i przygód, wciąga od pierwszych stron i nie przestaje urzekać do samego końca, skutecznie poprawiając nawet najgorszy humor.


Co tym razem czeka na Grega? I co on sam znów wymyśli? Zacznijmy od tego, że chłopiec wyobraża sobie, iż jego życie nie jest prawdą, a telewizyjnym show, dlatego stara się dostosować swoje zachowanie i „wypadki” do gustu widzów. A co gdyby rodzice nie byli rodzicami tylko robotami? W końcu po co mają aż tyle baterii w domu (pytanie tylko gdzie się je wkłada?)… Z taką wyobraźnią nie trudno ulec jej wpływowi i wpakować się w kłopoty, szczególnie kiedy w kalendarzu zbliża się pora Halloween. Greg wciąga się więc w czytanie książek popularnego, acz tajemniczego S. Tracha z serii „Dreszczaki”, którymi żyje cała szkoła, a żeby wygrać słój cukierków decyduje się na dość dramatyczny krok… Jak tym razem skończą się jego szalone przygody i co jeszcze wydarzy się w jego życiu w tym (kolejnym) szalonym okresie?


Jak tę serię świetnie się czyta! Nie ma znaczenia, że przeznaczona jest dla dzieci ani też to, że napisana została prostym językiem. Powieści Jeffa Kinneya to dokonała rozrywka dla czytelników w każdym wieku, którą dziecięcy i dorośli odbiorcy postrzegają wprawdzie w odmienny sposób, ale bawią się przy niej równie dobrze. To jednak jest typowa cecha najlepszych opowieści dla najmłodszych, piszą je w końcu dorośli ludzie i zamieszczają zarówno elementy, które byłyby atrakcyjne dla nich samych w młodym wieku, jak i te, które atrakcyjne są właśnie teraz. Jedyną różnicą pomiędzy podobnymi utworami jest umiejętność ich wykorzystania, a Kinney robi to w naprawdę znakomitym stylu.


„Dziennik cwaniaczka” przepełniony jest przede wszystkim humorem i przygodami. Fabuła, choć zawsze ma jakiś konkretny motyw przewodni, składa się głównie z krótkich epizodów, które wzajemnie się przenikają. Nie brakuje tutaj także zagadek, tajemnic i nuty grozy, szczególnie obecnej w tym tomie. Czy na wszystkie dostaniemy odpowiedź? Czy dowiemy się kto kryje się za pseudonimem S. Trach albo czemu upiorna dekoracja śmieje się mimo wyjęcia z niej baterii? To już musicie sprawdzić sami, warto. „Dziennik cwaniaczka” to w końcu obok klasycznych przygód Mikołajka jedna z najlepszych tego typu serii, dlatego też polecam ją gorąco Waszej uwadze i z niecierpliwością czekam na kolejny już zapowiedziany jej tom.
i.

Komentarze

  1. Moja siostra zaczęła czytać jakiekolwiek książki poza lekturami właśnie dzięki Dziennikowi Cwaniaczka, najpierw uznałam to za chwilowy trend, bo w ciągu tygodnia kupiła chyba cztery czy trzy te książki, z różnymi historiami oczywiście. Fajnie, że będzie coś nowego, to może nawet sama jej kupię.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz