Ołtsiders #3 - Paweł 'Gierek' Gierczak (plus: Jarosław Zieliński, Nikodem Cabała, Maciej Pałka, Michał Rzecznik, Misior Cudak)


OUTRIDERS


„Ołtsajders” Gierka to komiks bardzo specyficzny, a co za tym idzie nie każdemu się spodoba. Choć wydany w sposób profesjonalny (i bardzo ładny), treścią i wykonaniem przypomina undergroundowe pozycje. Jest więc tytułem mocno anarchistycznym, a przy okazji (a raczej przede wszystkim) – jakkolwiek by to nie brzmiało – dresiarskim.


„Jeźdźcy Walhalli” opowiadają właściwie o dwóch rzeczach – jeżdżeniu samochodami (tudzież uciekaniu przed policją) i kolejnych bezsensownych bójkach. Ekipa bohaterów, w tym oczywiście Gierek, najtwardszy z najtwardszych, mkną po Radomiu i okolicach i obijają gęby. Jak to w takich sytuacjach bywa, do walki stają z tymi, których mogą pokonać – jak trzeba zmierzyć się z silniejszym przeciwnikiem, podkulają ogony i uciekają.

 

I taką właśnie polską mentalnością spod szyldu HWDP przesycony jest cały ten komiks. Autor nie wyrósł z młodzieńczej głupoty, nadal, kolokwialnie mówiąc, jara się udawaniem twardziela i idiotycznymi męskimi… wróć, samczymi zachowaniami. Sporo w tym pewnie przechwałek, jednakże poszczególne epizody zebrane w tym tomie w mniejszym bądź większym stopniu oparte są na faktach. Najciekawiej z nich wypada „Road to Hell”, mimo wydźwięku dalekiego od mojej aprobaty (przypominającego kult, jakim Amerykanie darzą losy Bonnie i Clyde’a). Komiks ten relacjonuje bowiem wydarzenia do jakich doszło w latach 80. XX wieku, a dokładniej pościg policji za uzbrojonymi bandytami, którego świadkiem w pewnym stopniu był autor. Ciekawie uchwycono tutaj przemiany, jakie zaszły w pokomunistycznej Polsce, a najlepszym elementem całej historii pozostają zabawne ogłoszenia wszelkiej maści widziane na bilbordach.

 

Kolejną dobrą stroną „Ołtsaidrsów” są ilustracje. Bo Paweł Gierczak potrafi rysować, prace w kolorze także wychodzą mu znakomicie. Szkoda więc, że treść nie idzie z tym w parze. Dlatego właśnie wolałem go w realiach fanatycznych, gdzie punkowy brud urzekał, podczas gdy dresiarskie przechwałki najczęściej budzą politowanie. Dobrze zatem, że w „Jeźdźcach…” znalazło się miejsce dla hołdu złożonego klasycznym komiksom z czasów PRL-u.


Podsumowując, chociaż po tym albumie nie polubiłem ani występujących w nim bohaterów, ani tym bardziej autora, komiks ma swoje dobre strony. Miał zadatki na dobrą historię obyczajową, nie wyszło, ale tytuł swoich fanów na pewno znajdzie.

Komentarze

  1. Kto nie przeżył,ten nie zrozumie.Nie piszę o tych akurat sytuacjach,ale podobnych.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz