Uwolnić niedźwiedzie - John Irving


WOLNOŚĆ ALBO ŚMIERĆ


Przez całą swoją literacką karierę John Irving, pośród wielu innych, stałych dla siebie tematów, pisał o młodości. Sentyment jaki wykształcił się w nim wraz z wiekiem nadał tej tematyce nowej perspektywy, jak jednak ujmował ją autor, kiedy sam był jeszcze młody? Pora się o tym przekonać wraz ze wznowieniem jego debiutanckiej powieści „Uwolnić niedźwiedzie”, która, choć jakże inna od późniejszych dokonań, łagodniejsza i delikatniejsza, stanowi zapowiedź jego najlepszych utworów.


Koniec lat 60. XX wieku. Graff studiuje w Wiedniu, gdzie pewnego dnia poznaje szalonego mechanika samochodowego z filozoficznym zacięciem, Siggyego. Kiedy wkrótce oblewa egzamin, zdarzenie to staje się iskrą zapalną rewolucji. Obaj postanawiają wyruszyć na wyprawę motocyklową, za cel mają natomiast uwolnienie zwierząt z wiedeńskiego zoo – czyli dokonanie identycznego czynu, jaki miał miejsce tuż po skończeniu drugiej wojny światowej. Symboliczny akt wolności w świecie wciąż żywych podziałów prowadzi powoli do nieuchronnej tragedii…


Tragedia – to kolejne słowo, które nierozerwalnie związane jest z twórczością Johna Irvinga. Ten pochodzący z New Hampshire pisarz z małych tragedii właśnie (a właściwie tragikomedii) nie tylko uczynił jedną z sił napędowych swoich powieści, ale przede wszystkim doprowadził do mistrzostwa splatanie ze sobą zbiegów okoliczności i mało znaczących momentów prowadzących do katastrof w życiu bohaterów. Każda z nich jednak zawsze czemuś służy i coś ze sobą niesie. Irving stosuje je podobnie, jak kontrowersje – by pokazać coś konkretnego, najczęściej na zasadzie podobieństw. W „Uwolnić niedźwiedzie” też tak jest, choć nie na taką skalę, jak w późniejszych książkach – to samo dotyczy pozostałych stałych motywów autora. Jest seks, jest uwielbienie kobiet, jednak nie ma takich dewiacji czy szokujących elementów. Są też niedźwiedzie, Wiedeń, młodość, podróż, przyjaźń, bohater z literackim zacięciem… Irving to wszystko dopiero kształtuje, bada literackie terytoria, ale robi to w rewelacyjny sposób.


Opowieść, jaką snuje w „Uwolnić niedźwiedzie” to typowa dla niego, po części alegoryczna historia o wolności i szukaniu samego siebie, tym bardziej przekonująca, że autor sam szuka swojej literackiej drogi. Choć jej akcja dzieje się w Wiedniu, głośno pobrzmiewają tu słowa motta stanu New Hampshire – Live Free or Die, co stanowi rzecz bardzo wymowną. Irving już zawsze będzie wracał do domu, do wątków, miejsc i zdarzeń, które go ukształtowały, nieważne jak bardzo oderwie się przy tym od ziemi i jak mocno będzie temu zaprzeczał. Powieść wykracza jednak daleko poza osobiste ramy, stając się ponadczasową historią dla (o) młodych u progu dorosłości. Znakomicie, głęboko i pięknie napisanym przewodnikiem po pułapach tego okresu życia (także tych, które sami na siebie zastawiamy) – i nawet młodzieńcze literackie niewprawności Irvinga są tu czymś wspaniałym.


Szukacie literatury z wyższej półki, ambitnej ale nie ciężkiej, życiowej, a zarazem przygodowej, odważnej, choć stonowanej, nie wahajcie się ani chwili. John Irving nie przypadkiem jest uważany za jednego z największych żyjących pisarzy i choć jego powieści nie są dla wszystkich, czytelnicy ceniący literackie wartości będą usatysfakcjonowani. Polecam zatem gorąco, jak każde dzieło pisarza z New Hampshire.

Komentarze