Skrzydła nocy - Robert Silverberg


PRZYGOTOWANIA DO INWAZJI


Robert Silverberg to jeden z gigantów fantastyki i przy okazji pisarz, którego twórczość nie zestarzała się mimo upływu lat. W swojej czytelniczej karierze nie miałem wprawdzie wiele okazji do poznania jego twórczości, ot kilka opowiadań w „Fantastyce”, ale po lekturze „Skrzydeł nocy” przekonałem się o jego wielkości na własnej skórze. Co jest w tej powieści takiego znakomitego?


Przyszłość. Zniszczony, wyludniony świat przemierza trójka niezwykłych wędrowców. Jednym z nich jest Strażnik, niemłody już człowiek, który według przeznaczonego mu zadania, jak wielu innych spełniających tę rolę, przemierza krainy i cztery razy dziennie wyciąga niesiony ze sobą sprzęt by za jego sprawą zaglądać w odmęty wszechświata, gdzie pośród wielu gatunków poszukuje ras wrogo nastawionych do Ziemian. Wierzy, że tak, jak przepowiadano, w końcu nastąpi Inwazja, a oni musza być na nią gotowi. Towarzyszy mu młodziutka Avluela i Gormon. Ona należy do Lataczy, jest drobna, niemalże pozbawiona kobiecych kształtów i posiada skrzydła – Strażnik ją kocha, ale bardziej jak córkę, jako że jego profesja nie pozwala mu na posiadanie ani żony, ani potomstwa. Gormon jest Odmieńcem, a to w świecie, w którym ludzkość przypisana jest do konkretnych gildii, oznacza brak przynależności do czegokolwiek i zepchnięcie na margines. Cała trójka wędruje w kierunku jednego z trzech istniejących miast, Roumu, w poszukiwaniu spełnienia, ukojenia i wiedzy.


Opowiadanie „Skrzydła nocy” powstało w roku 1968, jako forma szybkiego zarobku w bardzo trudnej dla pisarza sytuacji. Pożar w jego domu doprowadził do poważnych strat, a Silverberg musiał pilnie zdobyć pieniądze. Trudno więc uwierzyć, że w takich okolicznościach i z takich pobudek powstało jedno z najlepszych dzieł w karierze autora, które nawet po niemal pięćdziesięciu latach pozostaje świeże, intrygujące i znakomite w odbiorze. A jednak. Nawet jeśli jego ówczesny redaktor narzekał na tekst i dwa opowiadania go kontynuujące (wszystkie trzy prace złożyły się na powieść, którą widzicie w tym tomie), czytelnicy i krytycy, przyznając „Skrzydłom nocy” liczne nagrody, udowodnili, że rację miał sam autor.


Cóż się jednak dziwić. Już sam pomysł na świat, w którym kosmici upomnieli się o naszą planetę jest ciekawy, dobrze wypada też mix gatunkowy, bo Silverberg serwuje nam właściwie powieść fantasy (z elementami zaawansowanej technologii, którą przyćmiewają jednak reali jakby z czasów o wiele wcześniejszych) osadzoną w przyszłości. Także styl bardziej pasuje do klasycznych reprezentantów opowieści spod szyldu magii i miecza, niż Science Fiction. Ale całość zadowoli miłośników szeroko pojętej fantastyki. Mamy w końcu intrygującą fabułę, dobrze skrojone postacie, konsekwentnie zbudowany świat i jego mechanikę, a wreszcie także pełny, na dodatek nie ciężki styl. Dobrze więc, że po niemal pięćdziesięciu latach mamy tę powieść wśród nowości i współcześni czytelnicy mogą się nią cieszyć. Polecam gorąco, takiej klasyki, na dodatek tak znakomicie wydanej potrzeba jak najwięcej.

Komentarze