Uniwersum DC: Odrodzenie - Geoff Johns, Gary Frank, Ethan Van Sciver, Ivan Reis, Phil Jimenez

NARODZINY NOWEGO UNIWERSUM DC


Całkiem niedawno temu „Flashpoint” odmienił uniwersum DC, odmładzając postacie i pozbawiając je części historii, jaka wokół nich narosła przez lata wydawania serii, tak by znów stały się atrakcyjne dla nowych odbiorców. Teraz nadszedł czas na kolejne wywrócenie wszystkiego do góry nogami i zadanie pytań, które przez długi czas będą rozpalać czytelniczą wyobraźnię. Poznajcie „Uniwersum DC: Odrodzenie”.


Kiedy Reverse-Flash zamordował matkę Flasha, Barry Allen cofnął się w czasie by ją ratować, ale konsekwencje jego czynów były olbrzymie. Zmienił się cały świat, który znał, i to do tego stopnia, że Batmanem został Thomas Wayne. Zmiany udało się ostatecznie odwrócić, jednak nie do końca – uniwersum po „Flashpoincie” było już inne, część wydarzeń przestała obowiązywać, bohaterowie stali się młodsi, związki pomiędzy nimi słabsze. Nikt nie ma jednak pojęcia, że wówczas wydarzyło się cos innego. Ktoś obserwował to wszystko i gdy ważyły się losy rzeczywistości, zaatakował po czym wymazał całą dekadę życia bohaterów. Nie wiadomo jak ani dlaczego, ale ci, którzy tego dokonali byli już przed „Flashpointem” i są nadal, a co więcej na pewno zaatakują ponownie.

Jedyną osobą, która o tym wie jest Wally West, Kid Flash, o istnieniu którego zapomnieli wszyscy. Nie istnieje więc dostatecznie silna nić łącząca go z tym światem, by mógł powrócić tu i ostrzec kogokolwiek. Udaje mu się wprawdzie wydostać na krótkie chwile ze swojego więzienia, ale nie są one wystarczające by mógł cokolwiek osiągnąć. Czy uda mu się ostrzec bohaterów zanim będzie za późno?


Historia komiksowych eventów nie jest wprawdzie tak długa, jak samo to medium – ani nawet jak komiks superbohaterski, który narodził się w roku 1938 – ale ma już niemałą tradycję. Wszystko zaczęło się za sprawą wydawnictwa DC Comics właśnie, w 1985 roku „Kryzysem na nieskończonych Ziemiach”. Wprawdzie Marvel swój wielki event „Tajne Wojny” opublikował rok wcześniej, ale zrobił to tylko dlatego, że wiedział o planach konkurenta i postanowił go wyprzedzić. I do dziś to właśnie Marvel przoduje w publikowaniu podobnych historii, robiąc to nawet kilka razy do roku, odmieniając wówczas status quo całego uniwersum i bohaterów, po czym wracając praktycznie do punktu wyjścia, by móc powtórzyć to samo za jakiś czas. DC natomiast tego typu zabiegi stosuje rzadko, przez co nabierają one większego znaczenia i zawsze są dużym wydarzeniem.

 

I takie jest też „Odrodzenie”, chociaż jednocześnie mamy tu do czynienia z czymś innym, niż do tej pory. Dlaczego? Wszelkie dotychczasowe eventy były zamkniętymi, epickimi opowieści, ten natomiast jest raczej wprowadzeniem do tego, co już niedługo zacznie się w USA, czyli „Doomsday Clock”. Zadaje więc więcej pytań niż udziela odpowiedzi, ale, jak wspominałem na początku, są to pytania rozpalające wyobraźnie czytelników. Czym? Przede wszystkim powrotem „Strażników”. Przełomowe dzieło Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa, które wraz z „Powrotem Mrocznego Rycerza” Franka Millera na zawsze zrewolucjonizowało komiks w roku 1986, po dziś dzień pozostawało poza kanonem DC. Teraz Geoff Johns przywraca te postacie – na razie bardziej sugerując ich obecność, niż pokazując wprost (bohaterowie DC nie mają więc pojęcia z czym będą musieli się zmierzyć, choć czytelnicy wiedzą już to doskonale) – a to rozbudza apetyt. Wątpliwości też, bo chyba nikt nie zdoła choćby zbliżyć się poziomem do „Strażników”, ale jednak przeważa ciekawość. Na jej zaspokojenie przyjdzie nam jeszcze długo poczekać, a póki co wśród nowości możemy cieszyć się „Odrodzeniem”.


A jest czym, bo to dobrze napisana, znakomicie zilustrowana opowieść, którą w pełni docenia się dopiero wtedy, kiedy zna się nie tylko „Flashpoint”, ale także i „Wojnę Darkseida” oraz oba komiksy „Supermana” z „Drogi do Odrodzenia”. Akcja tego albumu wraca bowiem na miejsce śmierci Supermana, na miejsce narodzin córki Darkseida czy też do tematu trzech Jokerów (rozwiązania tej zagadki jednak póki co nie dostajemy). Przez strony przewija się natomiast cała plejada gwizd wydawnictwa, od Batmana i Supermana, przez Wonder Woman i Flasha, na Aquamanie i Green Arrowie kończąc. Jeśli należycie do miłośników DC Comics albo po prostu lubicie dobre, epickie opowieści, będziecie zadowoleni. Polecam!

Komentarze