ODLEGŁY,
BLISKI ŚWIAT
Kiedy zaczynałem moją przygodę z „Centaurusem”
nawet nie oczekiwałem, że może ona być tak znakomita, jaka okazała się w
ostateczności. I choć wiele w opowieści już się wyjaśniło (a siłą serii jest
jej tajemniczość), wymyślona przez Leo i Rodolphe’a historia nadal zachwyca. I to
jak.
O cym opowiada? O przyszłości jakże
dobrze znanej nam z innych dzieł Science Fiction – ludzkość wojnami,
zanieczyszczeniami i wyeksploatowaniem zasobów naturalnych doprowadziła Ziemię
do stanu, kiedy nie da się już na niej żyć. Ziemianie szczęścia zaczęli szukać
w kosmosie i tak wyruszyli na statku-świecie w kierunku nowego, zdatnego do
zamieszkania globu. Planeta Vera, bo tak nazywał się ich cel, przywitała ich
jednak w nieoczekiwany sposób. Spodziewali się, że będzie przypominać Ziemię,
nie mieli jednak najmniejszego pojęcia, że aż tak!
Trzeci tom „Centaurusa” zaczyna się
w chwili, kiedy bohaterowie są w trakcie eksplorowania powierzchni. Tak docierają
do miasta, które wygląda jak kopia Mont Saint-Michel, miejsca zniszczonego na
dwa stulecia przed odlotem ludzi. Po co ktoś miałby budować tutaj coś takiego? I
na dodatek zapełnić je idealnie odwzorowanymi ziemskimi pieniędzmi i
drobiazgami? A może wcale nie jest to kopia. Na dodatek w mieście znalezione
zostają resztki obozowiska. Ktoś niedawno spędził tu czas i to ktoś inteligent,
potrafiący gotować i korzystać ze sztućców.
Tymczasem na statku trwa badanie
sprawy intruza, który zapładniał kobiety. Matka bliźniaczek nic najwyraźniej
nie pamięta, ale całe wydarzenie jest więcej niż niepokojące. A to dopiero
początek…
„Centaurus” to seria znakomita. Tak
po prostu. Może nie szczególnie odkrywcza, bo w fantastyce podobne motywy
występowały już niezliczoną ilość razy więc na wielkie nowości nie macie co liczyć,
a jednak twórcy tego cyklu zdołali przekuć je w coś fascynującego. Historia ma
klimat, oferuje ciekawe przygody, zawiera też obowiązkową porcję niebezpieczeństw
i zachłyśniecie się epickimi sekwencjami, ale w tym wszystkim znaleźć można coś
więcej. Głębie i przesłanie? Nie do końca, ale intrygującą zagadkę – a właściwie
kilka zagadek – a także wyraźne odniesienia do klasyki gatunku, które
sprawiają, że całość nie tyle się czyta, co pochłania jednym tchem.
Szata graficzna? Też nie zawodzi. Rysunki
Janjetova są znakomite szczególnie, jeśli chodzi o tła, plenery i znakomite
oddanie detali. Gorzej wychodzi mu prezentacja twarzy bohaterów – są charakterystyczne
i łatwo rozpoznawalne, niemniej trochę zbyt toporne – ale i tak to jedynie
drobny minus. Cała reszta, łącznie z dobrym wydaniem jest jak najbardziej na
plus i warto ją polecić każdemu miłośnikowi Science Fiction. Nieważne czy lubi
komiksy, czy nie, na pewno będzie bardzo zadowolony. Ja ze swej strony polecam
bardzo gorąco.
Komentarze
Prześlij komentarz