Odrodzenie, tom 2: Życie ma sens - Tim Seeley, Mike Norton

ŻYCIE PO ŻYCIU W MAŁYM MIASTECZKU


Gdyby Stephen Kinga napisał „Fargo” w wersji zombie, powstałby właśnie ten komiks. Bo „Odrodzenie” Tima Seeleya i Mike’a Nortona, przez samego scenarzystę określane mianem prowincjonalnego noir, to znakomita seria, jakiej nie powstydziłby się Król Horroru. Klimatyczna i intrygująca, wciąga i jak to z dobrymi seriami bywa, pozostawia duże uczucie niedosytu.


Miasteczko Wausau w centrum stanu Wisconsin stało się miejscem niezwykłych wydarzeń. Ludzie zaczęli wstawać z grobów, budzić się na stołach sekcyjnych, uciekać z pieców do kremacji zwłok… Nikt nie wie, co jest tego przyczyną, nikt nie ma pojęcia co to wszystko może oznaczać. Wieści szybko się roznoszą, rząd zaniepokojony masowymi odrodzeniami odcina miasto od świata i zaczyna kwarantannę, a wewnątrz granic Wausau mieszkańcy muszą radzić sobie z obecną sytuacją. Z jednej strony rodziny odzyskują bliskich, których utracili, z drugiej zmartwychwstali nie są do końca tymi samymi ludźmi, którzy odeszli. Niektórzy z nich są wręcz niebezpieczni, pojawiają się pierwsze zbrodnie, a policja tworzy oddział, mający zajmować się sprawami odrodzonych. Należy do niego młoda policjantka Dana Cypress, która sama nie pozostaje obojętna na to, co się dzieje. Jej siostra także należy od zmartwychwstałych, a że zaczyna zachowywać się dziwnie, wszelki niepokój wydaje się jak najbardziej uzasadniony.

To jednak nie koniec problemów. W Wausau przybywa zbrodni, którymi trzeba się zająć. Do tego dochodzi do wypadku ciężarówki przewożącej… fragmentu ludzkich ciał. Jakby tego było mało, między drzewami snuje się pewna dziwna istota. Rząd decyduje się przesiedlić odrodzonych, jednak czy to rozwiąże problemy? Pytań przybywa, odpowiedzi nie ma, a w ludziach narastają lęk i paranoja…


Mroczny klimat skutego zimą miasteczka na odludziu, ciekawa zagadka, mix thrillerowo-horrorowych motywów i dobrze skonstruowane postacie. Tim Seeley, który swoimi scenariuszami do komiksów z Batmanem nie zawsze zadowalał, w „Odrodzeniu” osiąga szczytów swoich twórczych możliwości, oferując czytelnikom naprawdę świetną serię. Kolejną, obok omawianego przeze mnie niedawno „Paper Girls”, której nie powstydziłby się sam Stephen King, mistrz podobnych, małomiasteczkowych klimatów.


Wymieniać inspiracji autora do stworzenia „Odrodzenia” nie ma chyba większego sensu. Robiłem to zresztą przy okazji poprzedniego tomu. Warto pochylić się jednak nad samą zawartością, bo co to znaczy, że rzecz jest klimatyczna wiadomo, ale co kryje się za hasłem, że to dobry komiks? Przede wszystkim całość została sprawnie napisana. Tajemnica intryguje, portret małej społeczności jest przekonujący, akcja także nie zawodzi. Bywa też krwawo, czasem całość przypomina horror o zombie, czasem „Z archiwum X”. Zachowania bohaterów są ludzkie, dialogi żywe, świetna jest też szata graficzna, odpowiednio prosta, ale i realistyczna – a okładki poszczególnych zeszytów po prostu zachwycają.



Wydanie? Dobre jak zawsze, papier kredowy, nieco sztywniejsza oprawa, troszkę dodatków: tym razem dwie strony szkiców z tekstami autorów. Zsumujcie to wszystko, a dostaniecie naprawdę znakomity komiks. Komiks dla miłośników mocniejszych wrażeń, którzy dość mają tandetnych thrillerów zalewających wydawniczy rynek i chcieliby wreszcie czegoś naprawdę dobrego.

Komentarze