To, co najlepsze, tom 1 - Harlan Ellison

MISTRZ POMIJANY


Szeroko pojmowana fantastyka jest tak długo popularna, jak długo istnieje sam ten gatunek. Ludzka potrzeba stymulowania wyobraźni i chęci poznawania tego, czego poznać zwyczajnie się nie da (przynajmniej w czasach dla czytelnika teraźniejszych – lub też w naszym świecie) zawsze jest w nas silna. Ale jednocześnie dobra literatura z tego nurtu oferuje o wiele więcej, niż tylko rozrywkę. Nie przypadkiem mistrzowie Science Fiction, Fantasy czy nawet horroru, przeszli do historii literatury. Wystarczy wspomnieć Dicka, Asimova, Tolkiena, Herberta… Są jednak mistrzowie zapomniani. I tacy, których popularność wciąż nie przemija, ale na naszym polskim rynku pozostają niemal nieznani. Wciąż żal mi, że Richard Matheson nie zagościł na dłużej niż krótkie chwile na naszym rynku, i to mimo popularności filmów na podstawie jego dzieł. Na szczęście już za chwilę inny gigant fantastyki, Harlan Ellison, dotąd nad Wisłą traktowany po macoszemu zaatakuje, sklepowe półki pierwszym tomem zbioru najlepszych opowiadań w jego dorobku. I trzeba przyznać, że jest to pozycja fantastyczna w każdym tego słowa znaczeniu.


Opisywanie treści „Tego, co najlepsze” mija się z celem, bo czego tu właściwie nie mamy. Wraz z jednym z bohaterów trafimy do Nowego Alcatraz, poznamy człowieka, który od dwóch lat… świeci i niebo, które także świeci. A właściwie płonie. Jest tu w końcu i czyste Science Fiction, i takie wyłamujące się konwencjom. Jest też Fantasy, bardziej baśniowe, niż twarde, ale urzekające. I horror. A wszystko to w najróżniejszych konfiguracjach gatunkowych, eksplorujące chyba wszystkie możliwe kierunki literatury fantastycznej.


W ostatnich latach nie brakuje na naszym rynku antologii gigantów fantastyki. Weźmy choćby pięciotomowe wydanie opowiadań zebranych Philipa K. Dicka czy dwa tomy analogicznej publikacji z nazwiskiem Franka Herberta (ojca „Diuny”) na okładce. Do tego mamy przepiękne zbiorcze wydania cykli zmarłej niedawno Ursuli K. Le Guin czy „Belgariadę” w jednym tomie. Wybór opowiadań Harlana Ellisona doskonale pasuje do wspomnianych dzieł, ale jednocześnie pozostaje od nich jakże różny. W końcu ten pisarz, który na swoim koncie ma ponad 1700 krótszych i dłuższych tekstów, w tym także scenariuszy komiksowych i filmowych oraz całe mnóstwo publicystki, nie jest popularny na naszym rynku. Co tam popularny, nie jest prawie znany. Wydawca mógł więc zainwestować w publikację utworów jakiegoś bestsellerowego autora, zdecydował się jednak na Ellisona. I chwała mu za to, bo „To, co najlepsze” to po prostu rewelacyjny zbiór.


Ale co jest w nim takiego znakomitego? Właściwie wszystko, bo i pomysły Ellisona zachwycają świeżością, poprowadzeniem akcji czy wreszcie doskonałym klimatem, i jego pisarstwo także stoi na najwyższym poziomie, będąc pełne, treściwe, krwiste i z pazurem. Czyta się to po prostu świetnie, szczególnie, że całość stanowi wybór najlepszych prac pisarza z ostatnich 50 lat. Trudno też nie docenić idei pisarza, czasem kontrowersyjnych, czasem klasycznych, ale skłaniających do myślenia i dostarczających doskonałej, pobudzającej wyobraźnię rozrywki. To jego prace inspirowały twórców „Matrixa”, „Terminatora” niektórzy uważają za plagiat jednej z jego prac, a dziełami Ellisona, wśród wielu innych, znakomitych pisarzy, inspirował się także Neil Gaiman. Warto więc poznać tego pomijanego mistrza i przekonać się co ma do zaoferowania. A jest tego wiele. I wszystko to w znakomicie wydanym, uzupełniony, o komentarze i ilustracje autora solidnym tomie, który zadowoli wszystkich miłośników dobre, niebanalnej fantastyki. I nie tylko ich.

Komentarze