AMERYKAŃSKA
MANGA W EUROPEJSKIM STYLU
Choć brzmi to osobliwie, tak w
skrócie można podsumować niniejszą serię. Dzięki staraniom dwóch znakomitych
powstała intrygująca seria, fabularnie co prawda niezbyt odkrywcza, ale
absolutnie zachwycająca jeśli chodzi o grafikę. I dostarczająca solidnej porcji
dobrej rozrywki wszystkim miłośnikom poważnego fantasy dla dojrzałych
odbiorców.
Maika Półwilk musi uciekać.
Koalicja sił chce zniszczyć potwora kryjącego się w niej. Ucieczka nie
przeszkadza jednak dziewczynie w wykonywaniu własnej misji, dlatego też wraz z
towarzyszącą jej lisicą przeszukują pokój jej matki, bo coś przeoczyły. Udaje
im się znaleźć klucz, na którym jest śmierć, ale co to właściwie oznacza?
Wkrótce pojawiają się kolejne kłopoty. Ktoś w okolicy pożera ludzi – ktoś, nie
coś, bo nie zrobiłoby tego żadne zwierzę. Czyżby zatem zrobiła to Maika? Kto
wie, podobne rzeczy już jej się zdarzały. A na horyzoncie czeka na nie wielka
przygoda z piratami i tajemniczą Wyspą Kości. Czy wyjdą z niej cało?
Dlaczego na wstępie określiłem
"Monstressę" mianem amerykańskiej mangi w europejskim stylu nie
trudno jest zgadnąć przyglądając się już samej szacie graficznej tej opowieści.
Nie ma się co zresztą oszukiwać, to właśnie ilustracje są najlepszą rzeczą,
jaką ma do zaoferowania seria duetu Liu / Takeda. Rysowniczka jest Japonką z
pochodzenia, dodała więc od siebie mangowego klimatu i stylistyki. Najbardziej
widać to w samym przedstawieniu postaci, ale te są uchwycone bardziej
realistycznie, niż w przypadku typowych komiksów, jakie kojarzymy z Krajem
Kwitnącej Wiśni. Pod tym względem "Monstressa" przypomina europejskie
opowieści graficzne, choć widać tu także wpływy amerykańskie - Takaeda
pracowała w końcu także nad różnymi tytułami dla Marvela.
Efekt finalny od strony graficznej
jest znakomity, Zwiewna, delikatna kreska, mnóstwo detali, realistyczne oddanie
postaci - nawet tych zwierzęcych - a wreszcie także dopracowane tła. Kolor
także jest rewelacyjny, co prawda kładziony komputerowo, ale z wyczuciem.
Wszystko to przyćmiewa fabułę, ale i ta nie jest przecież zła. Szkoda co
prawda, że nie ma tu większej świeżości, no Liu, autorka powieści fantasy,
powieliła sporo gatunkowych schematów. Na szczęście zrobiła to w dobrym stylu,
na poważnie, mimo zapełnienia swojej opowieści licznymi gadającymi zwierzętami.
Bywa więc krwawo, są też przygody i niezwykłości wymyślonego świata - tajemnic
także nie brakuje. Czyta się to lekko i przyjemnie, nie ma w tym większej
głębi, ale bohaterowie są dobrze nakreśleni, a całość usatysfakcjonuje miłośników
fantasy.
Skoro Gaiman mówi, że to dobre, to musi być dobre!
OdpowiedzUsuń