CIĄG
DALSZY KLASYKI POLSKIEGO KOMIKSU
Długo kazał na siebie czekać ósmy
tom "Jonki, Jonka i Kleksa", bo aż cztery lata. W końcu jednak jest i
oprócz solidnej dawki znakomitej rozrywki dla miłośników klasyki rodzimego
komiksu, niesie także zapowiedź kolejnej części. Najważniejsze jednak w tym
momencie jest to, że w ręce czytelników trafił kolejny znakomity album, który
powinien poznać każdy fan polskich opowieści graficznych, niezależnie od wieku.
W tym tomie bohaterowie, jak zwykle
zmagają się z problemami i biorą udział w najróżniejszych przygodach. Jak
przeżyć jedną z nich, kiedy nie ma się pieniędzy na wyjazd? Wystarczy nieco
wyobraźni i można cieszyć się niezwykłymi rzeczami i odkrywaniem nowych miejsc. A przy okazji czegoś nauczyć.
Czy Kleksowi uda się zbudować piorunochron? Co czeka na bohaterów na terenie
budowy i w lesie? A co po powrocie do szkoły? Witajcie w barwnym świecie Jonka,
Jonki i Kleksa!
Być może przygody Jonki, Jonka i
Kleksa (nie mylić z Panem Kleksem) nie są tak popularne, jak "Tytus, Romek
i A'Tomek", dzieła Janusza Christy (u którego autorka uczyła się sztuki
rysowania) czy Tadeusza Baranowskiego, ale zarazem komiksy o nich to taka sama
klasyka, jak wspomniane legendy. I co więcej utrzymane są na podobnym poziomie.
Widać to już na pierwszy rzut oka po samej szacie graficznej. Rysunki Szarloty
Pawel to typowe cartoonowe ilustracje. Obłe, dość uproszczone, samą kreską, jak
i "gęstością" plansz przypominające dokonania ojca Kajka i Kokosza,
uzupełnione są o podobny do tamtych dzieł, prosty kolor. Wszystko to jednak,
jak zawsze zresztą, wygląda znakomicie, ma swój klimat i z miejsca wpada w oko.
Ale pozostaje pytanie, jak
"Jonka, Jonek i Kleks" prezentują się od strony fabularnej? Bardzo
dobrze. Treść jest prosta, to prawda, bywa też infantylna i promująca konkretne
rzeczy czy pisma sprzed lat, ale taki już urok tych starych, dziecięcych
komiksów. Ten, jak wiele innych, powstałych w czasach PRL-u, miał za zadanie
oderwać dzieci od szarej codzienność i wprowadzić więcej barw i humoru do ich
życia. I robi to w udany sposób, także w obecnych czasach. Pocieszenia i
poprawy humoru, nigdy dość, prawda?
Jeśli więc szukacie czegoś dla
najmłodszych, albo sami macie po trzydzieści kilka, czterdzieści kilka lat i
chcecie sentymentalnego komiksu, ale nie kolejnego "Tytusa" czy
"Kajko i Kokosza", sięgnijcie po "Jonkę, Jonka i Kleksa".
Warto. To dobra, ciepła, sympatyczna i udana lektura.
Komentarze
Prześlij komentarz