ŚWIATEM
RZĄDZI PIENIĄDZ
Stwierdzenie, że pieniądze to zło i
przyczyna wielu nieszczęść na tym świecie nie jest najbardziej odkrywcze. A
właściwie, żeby być szczerym, trąci przerażającą wręcz sztampą. Na tym jednak
Jonathan Hickman, autor m.in. serii o Avengersach wydawanych w ramach linii
Marvel Now, oparł swój najnowszy komiks, „The Black Monday Murders”. I o dziwo
zdołał wycisnąć z tematu naprawdę wiele, tworząc w ostateczności intrygującą,
klimatyczną i wciągającą serię dla dojrzałych czytelników.
O czym dokładnie opowiada ta seria?
Tak, jak przy okazji omawiania pierwszego jej tomu, tak i teraz mam problem co
właściwie napisać. Sam w końcu zasiadałem do niej nie mając pojęcia o czym
traktuje – nawet wydawca nie zamieścił żadnego opisu na okładce. Co trzeba
jednak nadmienić, bez zbytniego zagłębiania się w szczegóły, to to, że w „The
Black Monaday Murders” pieniądze to coś więcej, niż tylko przedmioty służące do
kupowania innych. To fizyczna manifestacja mocy – i to mocy ponadnaturalnej.
Każde wielkie bogactwo to nic innego, jak pakt z piekłem i trzeba za nie płacić
krwią.: najczęściej najwyższą cenę. Są ludzie, którzy o tym doskonale wiedzą,
bo siedzą w tym od dawna, wykorzystując wpływy i możliwości, jakie daje im
wgląd w sekret zdobywania wielkich fortun. Są też ludzie, którzy starają się
zrozumieć, co właściwie się dzieje, ale by zrozumieć, muszą w to uwierzyć, a to
akurat nie jest tak łatwe, jakby się mogło wydawać. Do nich właśnie należy
pewien detektyw, który wzbrania się przed prawdą, jaką odkrywa. Wciąż stawia
pytania, wciąż szuka, ale do czego go to wszystko doprowadzi?
W „The Black Monday Murders”
tajemnica wydaje się ważniejsza, niż udzielenie wszystkich odpowiedzi i
niepodzielnie rządzi na stronach, nawet jeśli dowiadujemy się coraz więcej. Hickman
nie chce wykładać wszystkich kart na stół – być może sam jeszcze ich nie zna,
albo wie, że obraz całości może nie być już tak satysfakcjonujący, jak
obserwowanie jego urywków zza uchylonej kurtyny – zamiast tego serwuje nam
pełną mroku i niepewności opowieść o żądzy. Przede wszystkim żądzy władzy,
chociaż oczywiście nie tylko. I robi to w świetnym stylu. Jest w jego komiksie
coś z kryminałów noir, jest horror, jest też gawędziarstwo w stylu legend
miejskich. Mamy tu brud, mamy mrok, mamy sporo krwi i nieco erotyki także. Ale
przede wszystkim mamy interesującą fabułę, która porozrzucana jest po albumie,
niczym puzzle. Fragment tu, fragment tam, to jeszcze jakiś dodatek do tego –
transkrypcja rozmowy, częściowo zamazany raport etc. Wszystko to składa się na
naprawdę intrygującą w swym chaosie całość.
A jednak to nie scenariusz zachwyca
najbardziej, a rewelacyjne rysunki. Szata graficzna tego albumu jest równie
doskonała, jak w „Zabij albo zgiń”, kolejnej rewelacyjnej serii z Non Stop
Comics (tam jednak treść jest jeszcze ciekawsza, niż tu). Mamy
fotorealsitycznie uchwycone postacie, genialne operowanie światłocieniem, tła
czasem proste, czasem oddane z najdrobniejszymi detalami, ale zawsze
zachwycające. Do tego urzekający dynamizm i doskonale wszystko uzupełniający
kolor. Oglądanie „The Black Monday Murders” to czysta przyjemność. A że całość
także znakomicie się czyta, polecam bardzo, bardzo gorąco.
Komentarze
Prześlij komentarz