PROBLEMY
ZE ZMARTWYCHWSTAWANIEM
Chociaż Tim Seeley jako scenarzysta
opowieści o Batmanie nigdy nie popisał się szczególnie zachwycającymi fabułami,
jego „Odrodzenie" to kawał znakomitego komiksu. Świetny pomysł, wsparty równie
świetnym wykonaniem, doskonała szata graficzna i niezapomniany klimat
sprawiają, że serię czyta się właściwie jednym tchem. A po każdym skończonym
tomie chce tylko więcej i więcej.
Mieścina Wisconsin. To tu dochodzi
do niezwykłych wydarzeń, bo oto pewnego dnia ożywać zaczynają zmarli. Sytuacja niepokoi
nie tylko miejscowych, ale także wyższe władze, miasteczko zostaje odizolowane,
a sami zmartwychwstali stają się czymś w rodzaju pożądanego towaru – a
właściwie fragmenty ich ciała, które na czarnym rynku rozchodzą się niczym
ciepłe bułeczki. Dana Cypress, córka miejscowego komendanta i policjantka
zarazem, staje na czele zespołu do spraw ożywionych, a problemów z nimi
związanych nie brakuje. Jedną z nich jest próba ustalenia kto zabił jej
siostrę. Ta tymczasem angażuje się w sprawę poćwiartowanych zwłok z wypadku,
które trzeba uporządkować. A to wcale nie najbardziej szalone z kłopotów, jakie
dotykają mieszkańców Wisconsin…
„Odrodzenie” to seria oparta na
prostym ale doskonałym pomyśle, który konsekwentnie rozwijany, z każdym
kolejnym tomem zyskuje tylko na jakości. Drugim, wcale nie mniej ważnym,
składnikiem całości jest klimat. Ten, znajdujący się – jak mówią sami autorzy –
gdzieś na styku „The Walking Dead”, „Fargo” i powieści Stephena Kinga, urzekł
mnie już na samym początku i urzekać nie przestaje ani na chwilę. A łatwo można
było to wszystko zepsuć, pójść w banał, chcieć poszaleć z akcją i epickimi
scenami. Seeley wybrał spokojniejszą drogę. Krok po kroku rozwija swoich
bohaterów, konsekwencje wydarzeń, zamknięty świat swojej opowieści i reakcje,
jakie zachodzą w nim, niczym w laboratoryjnej probówce. A my pochylamy się nad
tym wraz z nim i z fascynacją obserwujemy, co z tego wynika.
Owszem, autor nie odkrywa tutaj
niczego nowego. „Odrodzenie” pod pewnymi względami przypomina mi znakomitą
serię Terry’ego Moore’a, „Rachel Rising”, gdzie motywem przewodnim też był
powrót do życia i próba odkrycia tego co się stało. Ba, był tam nawet wątek
sensacyjny, zbrodnie i małomiasteczkowe tajemnice. A jednak Seeley pokazał, że
wciąż można wykorzystać to w świeży sposób i poprowadzić całość w zupełnie inne
rejony. Jest tu akcja, jest klimat, są ciekawe postacie, pytań też nie brakuje,
a podawane nam sporadycznie odpowiedzi tylko podsycają apetyt na więcej.
Wszystko to czyta się naprawdę
znakomicie. Oglądanie całości to też czysta przyjemność, bo proste, czyste
ilustracje Nortona wpadają w oko i prezentują się wprost rewelacyjnie. Świetny
jest też kolor, tak samo wydanie, ale o tym chyba już nikomu przypominać nie
muszę. Jeśli więc lubicie dobre horrory, gdzie nie brak grozy, ale przede
wszystkim królują wątki obyczajowe i tajemnice, albo nietypowe thrillery,
koniecznie poznajcie „Odrodzenie”. Ta seria jest lepsza, niż większość
podobnych kinowych hitów i książkowych bestsellerów.
Komentarze
Prześlij komentarz