SMERFY
MAJĄ DZIECKO
Od kiedy Egmont zaczął publikować
nowe przygody "Smerfów", moim marzeniem było by w końcu sięgnął także
po niewydane nigdy w naszym kraju klasyczne albumy Peyo. Marzenie to spełniło
się jakiś czas temu i kilka z nich zawitało na sklepowe półki, a teraz dołącza
do nich kolejny - "Smerfuś". I cóż, każdy kto czytał choćby jeden z
poprzednich tomów wie, że to po prostu świetne komiksy rozrywkowe dla
czytelników w każdym wieku. Nie inaczej też jest właśnie z tym tomem, doskonałym
jak zawsze i dostarczającym niezapomnianych przeżyć.
W tym tomie na miłośników Smerfów
czekają cztery nowe, nigdy niepublikowane w naszym raju historie o niebieskich stworkach.
W pierwszej z nich, tytułowej, pewnej nocy wschodzi niebieski księżyc – znak, że
wydarzy się coś niezwykłego. I rzeczywiście, bocian podrzuca do wioski małego
Smerfa. Mieszkańcy obawiają się kłopotów i obowiązków, jakie mogą wyniknąć z
opieki nad Smerfusiem, szybko jednak zaczynają przekonywać się do niego i
odkrywać, jak wiele dla nich znaczy.
W kolejnej krótkiej historyjce Smerfy
z okazji 542 urodzin Papy Smerfa postanawiają przygotować coś dla niego. Potem nadchodzi
czas remontu Wioski Smerfów, a na horyzoncie czai się Gargamel, który znalazł
kolejny sposób schwytania naszych niebieskich bohaterów. Wszystko zaś kończy
wielka zabawa, na której pojawia się największy wróg Smerfów.
Cóż, trudno jest powiedzieć coś
oryginalnego o "Smerfach". Ponieważ seria obecna jest na rynku od
1963 roku i cieszy się kultowym statusem i uwielbieniem, na jej temat
powiedziano już chyba wszystko. I to nie raz. Trudno więc nie być skazanym na
powtarzanie tych samych rzeczy, ale dopóki małe niebieskie stworki nie zmienią
się na gorsze (i nie osiągną niskiego poziomu kinowych filmów), nie da się
inaczej. A nie przewiduję by tak się stało, bo jeszcze żaden album z ich
przygodami mnie nie zawiódł.
Co się zaś tyczy
"Smerfusia" to, jak właściwie każdy komiks stworzony przez Peyo,
trzyma on wysoki poziom. Jest zabawny, pełen przygód i sympatycznych postaci,
dużo w nim też mądrości, choć nie ma tutaj żadnego usilnego przesłania -
wszystko jest lekkie, płynne i naturalne. Nieśmiertelny klimat dopełnia całość,
a świetna szata graficzna, klasyczna, prosta, ale doskonale pasująca do fabuły,
po prostu zachwyca.
Tych, którzy Smerfy znają, zachęcać
nie muszę. Tych, którzy jakimś cudem jeszcze ich nie poznali (naprawdę są
tacy?), gorąco namawiam do lektury. Nieważne ile macie lat, ta seria bawi i
uczy każdego. I robi to po prostu w rewelacyjny sposób.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz