KOMEDIA
Z PRZESŁANIEM
Książki Magdy Skubisz zdecydowanie
należą do moich ulubionych powieści młodzieżowych. Może dlatego, że to bardziej
książki o młodzieży przeznaczone dla dorosłych odbiorców, niż lektura stricte
dla czytelników w wieku kilkunastu lat? A może po prostu dlatego, że są trafne
i wyróżniają się brakiem złudzeń, jakie stały się przekleństwem tego typu
literatury? Tak naprawdę liczy się tylko jedno: że to zwyczajnie dobre książki,
które wciągają, bawią i naprawdę świetnie się czytają.
Łukasz ‘Master’ Masterski się
zakochał. I to miłością taką, że chłopak ten, od zawsze marzący o muzycznej
karierze i tabunach piszczących i rzucających w niego majtkami dziewczyn, ale
nie realizujący się w tym kierunku, zaczyna śpiewać piosenki o niej. Nadia, bo
tak jej na imię, nie jest jak inne przedstawicielki płci pięknej. Spotkali się,
wylądowali w łóżku, wtedy okazało się, że jest prostytutką, pojawił się jej
alfons Wania, Luśka z nim zerwała… No miło nie było, ale Master kocha i uparcie
odwiedza dziewczynę, marząc o wyrwaniu jej z sideł zawodu, choć na marzeniach
poprzestając.
Tymczasem Ryba, Haskal, Doktor i
reszta zastanawiają się co począć z Wanią. Ukraiński zbir tkwi obecnie u Zenka,
przywiązany do beczki i przydałoby się rozwiązać jego kwestię. Niestety żywy
człowiek to kłopot, policja z pewnością za niego się nie weźmie, a zabijać?
Właśnie. Nie wiedzą jednak, że pod nieobecność Zenka i ojca, Wania kusi młodego
Wojtka by wypuścił go na wolność. A co wtedy się stanie?
„Master” zaczyna się dość mocnym
akcentem. Akcentem traktującym o wykorzystaniu młodych dziewczyn pod okiem, a
nawet za przyzwoleniem tych, którzy powinni je chronić. Fakt, że problem ten
stał się w pewnym stopniu udziałem Magdy Skubisz, a wydarzenia z tematem
związane zawarte zostały w „Chałturniku” sprawia, że patrzę teraz na tamto
dzieło z zupełnie innej perspektywy. I ta perspektywa udział się też
„Masterowi”, który ze wszystkim się rozlicza. Pod pewnymi względami rzecz
przypomina mi znakomitą „Candy” Kevina Brooksa, Skubisz idzie tu jednak inną drogą.
Tam mieliśmy do czynienia z ponurym młodzieżowym dramatem, tu z komedią, którą
autentycznie śmieszy, ale pod płaszczykiem żartów mówi o rzeczach ważnych i
mocnych.
To niewątpliwy plus całości.
Poprzednie części nie były tak zaangażowane, jak ta, bazowały na sentymentach i
dobrej zabawie. Oczywiście tego nie brakuje także i tym razem, nie zawiodą się
więc ci, którzy książki Skubisz pokochali za humor, cięty język i ukazanie
młodzieży taka, jaka jest w rzeczywistości, z jej blaskami i cieniami. W
„Masterze” znalazło się też sporo miejsca na szaleństwo, problemy, z którymi
może identyfikować się każdy nastoletni odbiorca i ciekawy portret Przemyśla.
W skrócie: kawał dobrej rozrywki,
tym razem z przesłaniem. Warto po nią sięgnąć, a jeśli nie czytaliście jeszcze
poprzednich części, poznać całość. Ja ze swej strony polecam.
Bardzo dziękuję za piękną recenzję :-)
OdpowiedzUsuńWrzuciłam na fb :-)