Z
ARCHIWUM KAVY
Alex Kava powraca z najnowszą
powieścią o przygodach Rydera Creeda. Jak to miało miejsce w przypadku
poprzednich tomów, tak i tu równie ważną bohaterką jest Maggie O’Dell, co
sprawia, że cykl jest bardziej kontynuacją serii o niej, niż zupełnie nowym
dziełem. Tak czy inaczej, jakość tomów z Creedem była bardzo różna, najczęściej
nie wybijały się ponad przeciętność, czasem ciężko było przez nie przebrnąć (co
było też cechą większości książek z Maggie) Na szczęście „Instynkt łowcy”
zachowuje niezły poziom i choć na kolana nie powala, miłośnicy Kavy na pewno
będą z niego zadowoleni.
18 października rok 2001. Pewien kierowca
ciężarówki, zatrzymując się na postój, dostrzega samotną nastolatkę idącą wśród
samochodów. O tej porze i przy takiej pogodzie, sytuacja ta zwraca jego uwagę,
tym bardziej, że po chwili znów widzi dziewczynę w towarzystwie innej. Nic jednak
nie wskazuje, by działo się coś złego. Przynajmniej do czasu, kiedy kilka dni
później słyszy informację o porwaniu dziewczynki. Czy jednak naprawdę chodziło
o tę, którą widział?
Szesnaście lat później agenta
Maggie O’Dell bierze udział w akcji, w jakiej dotychczas nie uczestniczyła. W
kilku miejscach kraju policjanci przeprowadzają jednoczesne ataki na kryjówki
handlarzy ludźmi. Maggie robi to w Nebrasce, ale nie ma jeszcze pojęcia, co
odkryje już za chwilę. W budynku znajduje mnóstwo zdjęć potencjalnych ofiar przestępcy,
a wśród nich jedno szczególne, podpisane: Brodie
i Ryder. 10.10.01. Tak zaczyna się kolejne wspólne śledztwo jej i Rydera
Creeda, który po latach dostaje wreszcie szansę dowiedzenia się, co stało się z
jego siostrą. Pytanie tylko co odkryją i czy na pewno chcą poznać prawdę…
Od samego początku wątek z nigdy
niewyjaśnionym zaginięciem siostry Creeda przypominał mi identyczny motyw znany
wszystkim miłośnikom serialu „Z archiwum X”. I tu, i tam, główny bohater
zaczyna pracę śledczego by dowiedzieć się, co stało się z bliską mu osobą, co
determinuje potem całe jego życie. W „Archiwum” wszystko to było jednak
bardziej skomplikowane, tropy z czasem mylono coraz bardziej, odpowiedzi
zmieniały się wraz z kolejnymi epizodami i okazywały kłamstwami, aż w końcu
wszystko znalazło swój nieoczekiwany finał. U Kavy rzecz ma się inaczej, jest
prostsza, ale nic więcej nie zdradzam, odkryjcie to sami. Jeśli temat Was
intrygował – a przyznam, że miał w sobie to coś, nawet jeśli autorka zbyt
często o nim napomykała, bez posuwania wątku do przodu – teraz dostaniecie to,
czego chcieliście.
Jeśli jednak chodzi o styl, Kava
nic się nie zmieniła. W pierwszych dwóch powieściach pisała lepiej – i to o
wiele – choć czasem balansowała na granicy śmieszności. Potem uprościła swoje
pisarstwo, porzucając jakiekolwiek ambicje literackie na rzecz jak najmniej
skomplikowanego przekazu, gdzie ciągle przypomina się czytelnikom doskonale
znane im fakty, a charakter bohaterów przedstawia za pomocą opisu, nie zaś
ukazując to poprzez ich zachowanie i wyrażanie się. I to nie zmieniło się w tym
tomie.
Ale jednak autorce udało się skroić
całkiem sprawną fabułę. Nic wybitnego, dość schematycznego, ale w połączeniu z
sentymentalnymi dla mnie skojarzeniami z „Archiwum X” i zajęciem się tematem,
który od kilku tomów był chyba najlepszą rzeczą, jaką seria miała do
zaoferowania, daje to niezły efekt końcowy. Tych, których Kava zraziła do
siebie swoim pisarstwem, „Instynkt łowcy” na łono fanów autorki raczej nie
przywróci, tak samo jak pewnie nie pozyska jej zbyt wielu nowych czytelników,
gdyby zaczęli od tej części (a mogą śmiało, bo jak na współczesny thriller
przystało, powieść nie wymaga znajomości poprzednich tomów), niemniej fani
pisarki będą zadowoleni. Im książkę polecam z czystym sercem.
Komentarze
Prześlij komentarz