SADOMASOCHISTYCZNA
GRA
Chwila przerwy od karnevalowej
słodyczy właśnie dobiegła końca i powracam do recenzowania mangi. Jak może
pamiętacie, na początku nie byłem nią zachwycony, ale z czasem dałem się wciągnąć,
a jej urok mnie kupił. Mimo to do kontynuacji zasiadałem z pewnymi obawami. Na
szczęście „Karneval” nie zawiódł i znów bawiłem się znakomicie, a przy okazji
wreszcie dowiedziałem się też ujawnienia kilku interesujących rzeczy o
bohaterach, na co zresztą od dawna liczyłem.
Nie chcąc przegrać walk Akari
zbudził srebrnowłosego Yogiego. Dzięki temu starcie pod Merumerai udało się
rozegrać według myśli CYRKU, jednakże teraz chłopak nie daje się opanować. Nai
czeka niecierpliwie na powrót towarzyszy z placu boju, kiedy jednak Yogi
pojawia się na statku, zaczynają się problemy. Jego zabawa w chowanego staje
się iście sadomasochistyczną grą, w której może nie obejść się bez ran. Gareki
wkracza do akcji by pomóc Naiowi, jednak sytuacja z każdą chwilą staje się
coraz dziwniejsza. Bohaterowie decydują się podsłuchać informacje o Yogim,
dzięki czemu na jaw zaczynają wychodzić fakty o jego przeszłości, geneza
istnienia varugów i przede wszystkim powstania CYRKU…
Jak było wrócić do „Karnevala” po
dłuższej przerwie? Przede wszystkim bardzo przyjemnie, bo choć z poziomem serii
różnie bywało, ten tom jest naprawdę znakomity. To, co nam serwuje, opiera się
przede wszystkim na uroku, ale i dla
spragnionych mocniejszych wrażeń znajdzie się tu nie jedna scena. Przy okazji
mamy też całkiem udane elementy zaczerpnięte z horrorów, jak chociażby dziecko
chodzące po suficie. Akcji i klimatu także więc nie brakuje, co powinno
ucieszyć miłośników takich właśnie rzeczy.
A minusy? Właściwie tylko jeden,
pojawiający się i w poprzednich tomach – a dokładniej dodatki. Chaotyczna
relacja z ekranizowania mangi, podobnie jak to było z relacjami z powstawania
drama CD, w ogóle mnie nie kupiła. Czekałem tylko by jak najszybciej dobiegła
końca, a niestety należę do ludzi, którzy jak już coś czytają, to od deski do
deski.
To jednak jedyny mankament całości.
Reszta, łącznie z uroczymi, zwiewnymi ilustracjami wypada naprawdę znakomicie.
Dlatego polecam, nie tylko płci pięknej. Każdy, kto lubi urocze, nieco
oniryczne opowieści, gdzie akcja i fantastyka łączą się ze słodyczą, będzie
zadowolony.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz