AKCJA
ZAMIAST UROKU
Po solidnej dawki spokojnej, pełnej
uroku i słodyczy akcji, jaką zaserwował czytelnikom dwunasty tom, w trzynastym
wracamy do szybkiego tempa, zagrożenia i walki. Wszystko dzieje się więc nie
tylko szybko, ale przede wszystkim na dużą skalę. W życiu bohaterów zachodzą
zmiany, a wydarzenia, które w tej części dopiero się rozkręcają, będą
kosztowały życie niejednego człowieka.
Gareki został uprowadzony przez
owcę na zlecenie tajemniczego mężczyzny. Jak się teraz okazuje jego porywaczem
jest nie kto inny, jak Tokitatsu – dyrektor generalny ds. najnowszej technologii
i dyrektor głównej wieży obrony. W skrócie: szef CYRKU. Ponieważ chłopak, przez
ostatnie wydarzenia, nie może już wrócić do szkoły, Tokitatsu chce porozmawiać
z nim o jego przyszłości i kierunku kariery, jaki chciałby obrać…
Tymczasem Kafuka zaczyna działać,
przypuszczając atak na Kuronomei – szkołę, do której chodził Gareki. Wszystko
zaczyna się dość spokojnie, zainfekowane zostają tylko dwie dziewczyny.
Zakażenie zaczyna jednak się rozchodzić coraz bardziej i na coraz więcej osób.
Varugi atakują miejsce, a wtedy do akcji wkracza Kafuka, gotowa zniszczyć
wszystko, co składa się na Kuronomei i uśmiercić każdego. Jak wiele tego
chorego planu uda jej się zrealizować, zanim do akcji wkroczy CYRK? I jak na
zagrożenie życia swoich przyjaciół zareaguje Gareki, który zostaje odsunięty na
dalszy plan?
Tak, jak pisałem na samym początku
recenzowania tej serii, „Karneval”, choć zaliczany jest przede wszystkim do
mang kobiecych (i to całkiem słusznie zresztą), rozdarty jest między elementy
przeznaczone i dla płci pięknej, i dla męskiej części czytelników. Widać to wyraźnie
na przykładzie tego i poprzedniego tomu. Dwunasty przepełniony był słodyczą i
urokiem, zresztą same zachowania bohaterów są jak wyjęte z mang typu boy love,
nawet jeśli ci są heteroseksualni. W tym mamy niemalże samą akcję, mrok,
potwory i widowiskowe sceny walki.
Ale jednocześnie wszystko to jest
ze sobą spójne. Zamiast się wzajemnie wykluczać i tworzyć swoisty dysonans,
elementy te uzupełniają się. Podobnie jest zresztą z szatą graficzną. Lekka,
zwiewna kobieca kreska wydaje się niezbyt pasować do mrocznych scen i pojedynków,
a jednak Touya Mikanagi i na tym polu poradziła sobie znakomicie.
Dlatego miłośnikom nietypowej,
nieco onirycznej fantastyki polecam z czystym sercem. To udana seria,
potrafiąca zauroczyć i wciągnąć. Nie dla wszystkich, to prawda, ale warto dać
jej szansę.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz