WALKA,
WALKA I NUTA SŁODYCZY
Czternasty tom „Karnevala”,
podobnie jak jego poprzednik, właściwie od pierwszej do ostatniej strony
wypełniony jest akcją i walkami. Na urok też nie zabrakło miejsca, ale ten
pojawia się dopiero na sam koniec, kiedy następuje nieco rozprężenia, a wątek z
atakiem na szkołę dobiega końca. Dzieje się więc dużo, szybko i z klimatem,
dzięki czemu całość czyta się jednym tchem i bez chwili znudzenia.
Kafuka zaatakowała szkołę
Kuronomei. Cel: przetestować nowe varugi i wywołać, jak największe
spustoszenie, co w rzeczywistości oznacza jak najwięcej ofiar i jak zniszczeń.
CYRK rusza z pomocą, ale ponieważ znajduje się daleko od placówki, czas
dotarcia się wydłuża, a to nie działa na korzyść zaatakowanych. Gareki, który
przez pewien czas uczył się w Kuronomei, nie jest w stanie zaakceptować faktu,
że nie może wziąć udziału w czekającej wszystkich walce.
Tymczasem Ryu udaje się złapać
jedną z uczennic szkoły żywą. Los chce, że jest nią Tsubame. Mężczyzna chce
wykorzystać ją do powstrzymania obrończyni pochodzącej z pierwszego statku.
Tylko ona stanowi zagrożenie dla jego misji – przynajmniej do przybycia CYRKU.
Wtedy jednak CYRK wkracza do akcji. I to wcale nie jacyś podrzędni jego
przedstawiciele, a sama elita, z której składają się załogi statków pierwszego
i drugiego. Mimo to Ryu nadal ma nadzieję, że będzie od nich lepszy, co wcale
może nie być tylko przechwałką. Kiedy na polu bitwy pojawia się
eksperymentalna, niewidzialna varuga, wszystko może się zdarzyć…
Szybka akcja trwa – tak najkrócej
można podsumować to, co dzieje się na stronach czternastego tomu „Karnevala”.
Autorka, jak sama przyznaje, chciała zmierzyć się z długą sekwencją walki,
niczym z męskich mang, ukazującą starcia wszystkich bohaterów na każdym z pól
konfliktu. Zamysł konkretny, czy w pełni się udał, nie wiem, przyznam, że
osobiście miałbym ochotę na dłuższy pojedynek, ale i tak całość wypadła
naprawdę znakomicie. Co z pewnością zadowoli wszystkich miłośników mang
shounenowych, którzy jakimś cudem zabłądzili do karnevalowego świata.
Oczywiście nie musicie bać się, że
zabraknie uroku, humoru i słodyczy. Mrok, walka i krew, choć dominują, nie
przyćmiewają w pełni tego, za co fani kochają „Karneval”. Wielkie wydarzenia,
spore zmiany i wyklarowanie się kilku kwestii sprawia, że całość w znaczący
sposób posuwa też do przodu całą akcję. I chociaż zaczynam mieć wrażenie, że
sama autorka nie wie chyba do końca dokąd zmierza swoją mangą, zabawa i tak
jest znakomita, a nawet takie podejście do opowieści ma swoje plusy i potrafi
zaskoczyć.
Jeśli więc podobały się Wam poprzednie
tomy, z tego też będziecie zadowoleni. A co z czytelnikami, którzy nie znają
„Karnevala”? Jeśli lubią opowieści fantastyczne, w których wcale nie chodzi o
epatowanie niezwykłymi widokami, natomiast stawia na tajemnice, słodycz i
relacje między bohaterami, na pewno się nie zawiedziecie.
A ja dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz