PISARZ-PIJAK,
PIJAK-BOHATER
„Hans Fallada: Pijak” to nie jest
album dla miłośników rozrywkowych komiksów środka. Widać to już po okładce, ale
gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości – w końcu nawet okładki czołowych serii
Marvela i DC, a przynajmniej ich alternatywne warianty, potrafią być mylące –
lepiej powiedzieć o tym wprost. Ci jednak, którzy lubią dobre, niebanalne,
realistyczne, a przede wszystkim eksperymentujące z formą ambitne powieści graficzne,
będą z dzieła Jakoba Hinrichsa bardziej, niż zadowoleni.
Hans Fallada – pisarz. Hans Fallada
– pijak. We wrześniu roku 1944 Rudolf Ditzen, bo i pod takim nazwiskiem znany
był Hans Fallada, trafia do więzienia w Neusterlitz. Wszystko prze kłótnię z byłą
żoną. Pisarz był znów pod wpływem alkoholu, zrobił się agresywny, wyjął
pistolet, strzelił… Los chciał, że nie trafił, ale tego było już za wiele.
Zamknięty w więzieniu, dostał jednak pozwolenie na pisanie. By poradzić sobie z
niedolą odwyku od alkoholu i innych używek, Fallada zaczyna tworzyć powieść
„Pijak”, historię Erwina Sommera, szanowanego handlarza, który popada w
wyniszczający go nałóg. Nałóg, który zaczyna się niewinnie, ale postępuje coraz
dalej i coraz szybciej, doprowadzając uzależnionego do całkowitego upadku.
Kiedy Jakob Hinrichs dostał od
swego wydawcy propozycję stworzenia komiksowe adaptacji „Pijaka” Fallady, siłą
rzeczy musiał zapoznać się z owym dziełem. Jak się jednak okazało, całość
czasem wciągała go i zachwycała, czasem była niestrawna i wręcz niemożliwa do
czytania. Dlatego też postanowił nie przenosić dosłownie materiału źródłowego
na nowy grunt, a inspirując się zarówno nim, jak i losami samego autora,
stworzyć dzieło, gdzie literacka fikcja i biograficzne fakty, splatają się i
przenikają wzajemnie w fascynującej opowieści, pełnej sprzeczności.
Sprzeczny jest już sam Fallada. Z
jednej romantyczny mąż i kochający ojciec, z drugiej alkoholik i narkoman,
który potrafi być nieobliczany i niebezpieczny. Podobnie rzecz ma się z szatą
graficzną. Ta jest uproszczona, jest niszowa, przy okazji dość toporna i
kojarząca się chociażby z „Aloisem Nebelem”, a zarazem połączona z
eksperymentalnymi pod względem stylu grafikami, na myśl przywodzącymi dokonania
kubistów. Realizm łączy się tu z onirycznymi, odrealnionymi klimatami, tak, jak
mrok i czerń łączą się z oszczędną, choć czasem aż bijącą po oczach
kolorystyką. I wszystko to doskonale do siebie pasuje.
Całość pod pewnymi względami
przypomina mi „Pod mocnym aniołem” Jerzego Pilcha. „Pijak” jednak jest od niego
o wiele lepszy. O ile bowiem jeszcze filmowa adaptacja Wojciecha Smarzowskiego
jest filmem całkiem niezłym, o tyle powieściowy pierwowzór jest lekturą jedynie
pozującą na literaturę wyższą, pseudo ambitnym dziełem bez większego polotu a
tym bardziej głębi. Dzieło Hinrichsa, choć też nie do końca spełnione, radzi
sobie z tym wyzwaniem o wiele lepiej. Warto je więc poznać i przekonać się i
jego niewątpliwej sile wymowy i prawdzie, bijącej ze stron.
Komentarze
Prześlij komentarz