ANIOŁOWIE
NA KOLEJNYM POZIOMIE
Lekko, szybko, krwawo – tak właśnie
dzieje się na stronach „Aniołów zbrodni”. Ta stworzona na podstawie gry komputerowej
manga to taka właśnie niezobowiązująca rozrywka dla miłośników prostych
tajemnic i akcji okraszonej czarnym humorem. Miłośnicy rozrywki utrzymanej w
klimatach horrorowych zręcznościówek znajdą więc tu coś dla siebie i będą
dobrze się bawili.
Akcja trzeciej części „Aniołów
zbrodni” zaczyna się w momencie, kiedy bohaterowie wysiadają z windy na
poziomie B3. Chcieliby co prawda, żeby po przejściu jednego poziomu nie
trafiali na drugi, tylko w końcu dotarli do wyjścia, ale nie ma tak dobrze.
Dlatego też nastoletnia Rachel, która marzy tylko o tym, by zostać zabitą, wraz
z Zackiem, seryjnym mordercą, staje do walki z całą masą kolejnych
sadystycznych pułapek i wymyślnych zagrożeń. Piętro to bowiem należy do
szalonej strażniczki więziennej, Cathy, a ta nie będzie łatwą przeciwniczką.
Gdy niebezpieczeństwo staje się coraz bardziej realne, a śmierć bliższa niż
kiedykolwiek, wszystko staje się możliwe. Pytanie tylko, jak to wszystko
wpłynie na relację między dwójką bohaterów?
Komiksy adaptujące czy też
rozwijające uniwersa growe i filmowe rzadko są udane. A jednak stanowią dość
istotny element mojej kolekcji. Nie wyobrażam sobie bowiem by na moich półkach
zabrakło komiksów o np. Alienach, nawet jeśli niewiele wśród nich historii
pokroju „Aliens: Labirynt”. A i nawet przy seriach „Tomb Raider” czy „Silent
Hill” bawiłem się całkiem nieźle, mimo braku logiki i ewidentnych głupot. Jak
na tym tle prezentują się „Aniołowie zbrodni”?
Całkiem nieźle. Jak na adaptację
przystało, nie jest to wybitne dzieło, ale całość czyta się szybko i
przyjemnie, a co najważniejsze ma klimat. Owszem, fabuła została skonstruowana,
jak gra – a zatem bohaterowie wciąż przechodzą kolejne poziomy i mierzą się z
kolejnymi bossami, w drodze ku zakończeniu, zbierając po drodze fragmenty
dotyczące ich samych, ale jednocześnie ma to swój urok. Jeśli więc tylko nie spodziewacie
się głębi, większych zaskoczeń ani oryginalności, będziecie się bawić całkiem
dobrze.
Tym bardziej, że szata graficzna,
mimo swej prostoty jest udana, a przy okazji przyjemnie mroczna. Ma też w sobie
dużo dynamiki, której wymagała ta opowieść i nie odstrasza czytelnika na żadnym
polu. Całość wieńczy dobre wydanie o powiększonym formacie i z dodatkową
obwolutą. W skrócie: fani lekkich thrillerów w growej stylistyce będą
zadowoleni.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz