SYMPATYCZNA
HILDA
Seria komiksów o przygodach Hildy
powstała w 2010 roku. Zyskała sporą popularność, więc całkiem niedawno temu, bo
w roku 2018, zainteresowali się nią twórcy filmowi i przenieśli na taśmę w
formie serialu, zrobionego dla serwisu Netflix. Jak to w takich sytuacjach
bywa, produkcję wsparto także dodatkami i tak oto w ręce czytelników – także w
Polsce – trafia pierwszy tom książkowej serii opartej… na serialu właśnie. Jak
wypada to dzieło? I czy warto po nie sięgnąć?
Poznajcie Hildę, niebieskowłosą
dziewczynkę, która lubi rysować, ale jeszcze bardziej lubi przygody. Spisując
je (i ilustrując), idzie przez swoje życie, jakie przyszło jej wieść w
niezwykłym świecie, a w jej codziennych przeżyciach towarzyszy jej sympatyczny
lisojeleń. Kiedy pewnego dnia dziewczynka trafia na zamienionego w kamień
trolla, zaczyna się kolejna niezwykła przygoda. Uciekając przed niebezpieczeństwem,
Hilda znajduje tajemnicze olbrzymie ślady. Co mogło je zostawić? Najwyraźniej
nie istnieje nic aż tak wielkiego, więc trzeba zbadać całą sprawę. A to
zaledwie początek!
A zatem czy warto sięgnąć po
przygody Hildy w tej odsłonie? Chociaż przyznam, że wolałbym poznać komiksy,
które stały się podstawą wszystkiego, to i tak lektura „Ukryjców” okazała się
naprawdę sympatycznym przeżyciem. Nie jest to wybitna książka, jeśli chodzi o
inspiracje, to jej twórca pełnymi garściami czerpał zarówno z legend
skandynawskich, jak i klasyki od „Muminków” zaczynając, na „Hobbicie”
skończywszy, niemniej ma to swój urok i czyta się całkiem przyjemnie.
Przyjemniej nawet, niż po początkowych akapitach mogłem przypuszczać.
Największym minusem książki –
przynajmniej z perspektywy dorosłego czytelnika – jest czasem zbyt prosty styl.
Czasem, bo nie dominuje on w „Hildzie”, ale jednak Stephen Davies, który oparł
się na pomysłach Luke’a Pearsona, czasem serwuje nam zdania tak krótkie i
uproszczone, że aż chciałoby się mu zwrócić uwagę. Dzieciom to oczywiście nie
będzie przeszkadzać, w to akurat nie wątpię, niemniej myślę, że niejeden
dorosły także z ciekawości sięgnie po tę powieść – choćby by poczytać ją razem
z maluchem (czy też poczytać mu do snu) – i warto ten fakt zauważyć.
Ale całość i tak jest bardzo
sympatyczna i lekka w odbiorze. Nie razi powierzchownością, nie odstrasza
słabym wykonaniem, za to oferuje szybka akcję, dużo przygód, tyle samo
niezwykłości, sporo uroku, nieco humoru i szczyptę tajemnic, które posuwają
fabułę do przodu. Nie ma tu co prawda niezwykłego klimatu „Muminków”, ale jest
inny, złagodzony i stonowany, mniej wyrazisty, ale obecny – i pełen słodyczy.
I są też znakomite ilustracje,
bodajże najlepsza rzecz z całej książki. Rysunki są nastrojowe, ujmujące w swej
prostocie i wpadające w oko nawet jeśli nie biją po oczach kolorami. Ładne
wydanie to urocza kropka nad „i”, a jako całość „Hilda” to po prosu sympatyczna
lektura dla młodszych czytelników. Coś w sam raz na początek przygody ze
światem fantastyki.
Komentarze
Prześlij komentarz