PAPER GIRLS NA OSTATNIM ZAKRĘCIE
Stephen King w swoim życiu stworzył
dwa komiksy, jeden złożony z krótkich nowelek grozy, drugi będący uzupełnieniem
sagi „Amerykański Wampir” Scotta Snydera. Żaden z nich nie był jednak tak
bardzo w jego stylu, jak stworzona przez Vaughana i Chianga seria „Paper
Girls”. Seria jednocześnie mocno osadzona w popkulturze i fantastyce lat 80.,
podlana najróżniejszymi motywami gatunkowymi, sentymentami i geekowską nutą,
wciąga od pierwszych stron i przez cały czas trzyma znakomity poziom. Co
doskonale widać po najnowszym, przedostatnim już tomie, który nie dość, że nie
zwalnia tempa, to jeszcze po raz kolejny udowadnia, że Vaughan to zdecydowanie
jeden z najlepszych współczesnych amerykańskich scenarzystów komiksowych.
„Kiedy wszystko inne zawiedzie,
dajcie za wygraną i idźcie do biblioteki”, tak w jednej ze swoich powieści
pisał Stephen King (znów to nazwisko, co?), i właśnie scena mogącą służyć za
ilustrację tej tezy zaczyna się najnowszy tom „Paper Girls”. Kiedy Mac i
koleżanki trafiają do Cleveland przyszłości, nigdzie indziej tylko tam
postanawiają szukać pomocy. Jak jednak odnajdą się w czasach, których nie
rozumieją, w mieście, które jest im równie bliskie co obce, jedyne co mając, to
niepewne informacje od złego klona jednej z nich? I czy uda im się zmienić
swoje przeznaczenie? Bo jeśli nie, nie wszystkie wyjdą z tego żywe…
Gdy coraz dziwniejsze rzeczy
zaczynają dziać się wokoło, relacje między dziewczynami wkraczają na nowy
poziom. Jednocześnie na jaw zaczyna wychodzić wreszcie prawda o Wielkim Ojcu,
który za nimi podążą. Co jednak będzie to oznaczało dla wszystkich?
Wielkie roboty, policjanci na
latających pojazdach, podróże w czasie, jaskiniowcy, klony, tajemnicze istoty,
nowoczesna technologia i prehistoryczna brutalność. A gdzieś w tym wszystkim
one: cztery przyjaciółki z lat 80., wrzucone w wir wydarzeń, których nie
rozumieją. Taka właśnie jest ta seria, gdzie futurystka miesza się z
małomiasteczkowymi realiami przedostatniej dekady dwudziestego wieku (jakże
ważne dla rozwoju fantastyki, która tylko wtedy przeżywała bodajże najbardziej
szalony okres w dziejach – przynajmniej w filmowym jej ucięciu). Coś dla
geeków, coś dla miłośników science fiction i horroru. A przede wszystkim fanów
Stephena Kinga (jako miłośnik jego prozy chyba nigdy nie przestanę używać
podobnych porównań) i „Stranger Things”.
Ale nie trzeba znać tego wszystkiego,
nie trzeba być popkulturowym zapaleńcem, czerpiącym przyjemność z wyłapywania
wszelkiej maści zapożyczeń i odniesień, by dobrze bawić się w towarzystwie
dziewczyn. Bo „Paper Girls” to po prostu kawał dobrego, niegłupiego komiksu
rozrywkowego. Coś innego od mainstremowych zeszytówek superhero, co wciąga,
intryguje i ma w sobie prawdziwą siłę, a zarazem rzecz, która nie rozczaruje
fana szybkich akcji, spektakularnych popisów i epickich scen.
Komentarze
Prześlij komentarz