PRZEJŚCIE PRZEZ ŚWIAT POSTAPO
Gatunek postapo od lat ma się lepiej niż dobrze, dlatego nikogo nie
powinien dziwić fakt, że kolejne tytuły poruszające tą tematykę wyrastają, jak
grzyby po deszczu. A wśród nich pojawia się coraz wznowienie jakiegoś klasycznego
czy wyróżniającego się dzieła, a jednym z nich jest właśnie „Przejście”,
odświeżone nam dzięki ekranizacji. I dobrze, że powieść znów trafia w ręce
czytelników, bo to kawał naprawdę niezłej lektury, stricte rozrywkowej, to
prawda, niemniej naprawdę dobrze napisanej.
Wszystko zaczęło się od eksperymentu.
W górach Kolorado wojsko prowadziło swoje badania nad wykorzystaniem odkrytego
w dżungli wirusa, ale – jak zwykle – nic nie poszło po ich myśli. Nie dość, że
obiekty badań zmieniły się w coś, czego się nie spodziewano, to jeszcze finał
wszystkiego był taki, że znany nam świat przestał istnieć.
Teraz niedobitki ludzi żyją
schronieni za wielkimi murami, podczas gdy po świecie szaleją polujące na nich
bestie, z którymi zwykły człowiek nie ma szans. Chronią ich światła
reflektorów, ale to tylko tymczasowy środek zaradczy, bo nikt nie ma
wątpliwości, że zapasy energii skończą się prędzej czy później – i na pewno nie
będzie to później. Zamknięci ze sobą, stłoczeni mieszkańcy, popadają w
wewnętrzne konflikty, napięcie narasta, a katastrofa zbliża się coraz szybciej.
I w takim właśnie klimacie, w jednej z kolonii w Kalifornii zjawia się niejaka
Amy, która twierdzi, że może uratować jej mieszkańców. Problem w tym, że
mieszkańcy będą musieli opuścić swój przyczółek i wyruszyć w podróż do miejsca,
w którym wszystko się zaczęło. Czy taka podróż w obecnej sytuacji jest możliwa?
Czy Amy rzeczywiście może zapewnić im bezpieczeństwo? I co czeka na nich na
miejscu?
Poastapo albo się lubi, albo nie, bo
to gatunek dość hermetyczny. Ale w każdym gatunku można znaleźć dzieła, które
warto poznać niezależnie od własnych preferencji. Czy tak jest z „Przejściem”?
Wszystko zależy jak spojrzeć na to dzieło, bo z jednej strony mamy tu do
czynienia z typowym przedstawicielem swojej niszy, z drugiej ta powieść jest o
wiele lepiej napisana, niż zdecydowana większość podobnych publikacji. Tym
bardziej, że rzecz w ten czy inny sposób traktuje o zombie (chyba mogę tak to
uogólnić), a ta tematyka, szczególnie w kilku ostatnich latach, została
rozmieniona na drobne i coraz ciężej znaleźć jest w niej dobrą jakość.
Oczywiście „Przejście” to rzecz
przede wszystkim dedykowana miłośnikom gatunku i to oni najlepiej będą się
bawić w trakcie lektury. Znajdą tu bowiem wszystko to, czego oczekują, podane w
naprawdę dobrym stylu. Garstka ludzi, wielkie zagrożenie, podróż, tajemnicze
wydarzenia, sekrety, niezły klimat, ciekawe uchwycenie przemian świata i
bohaterów, a wreszcie odrobina grozy składają się na naprawdę udaną całość.
Bardzo podobną do połączenia „Bastionu” i „The Walking Dead”, ale posiadającej
dość własnego charakteru, by nie raziło to czytelników z nimi doskonale
zaznajomionych.
Lubicie postapo? Chcecie ciekawej
fantastyki, której poziom nie obrazi Waszego gustu? „Przejście” to książka dla Was.
Rzecz czysto rozrywkowa, ale na tyle udana, by warto było po nią sięgnąć nawet
jeśli znacie już niezliczoną ilość utworów tego typu.
Komentarze
Prześlij komentarz