PIEKIELNIE DOBRY KOMIKS
Postać Johna Constantine’a stworzył
legendarny Alan Moore na potrzeby pisanej w latach 80. XX wieku serii „Saga o
potworze z bagien”. Jednakże to dwaj inni scenarzyści przygotowali z tym
bohaterem historie, które nie tylko odmieniły jego samego, ale i stały się
legendami na rynku powieści graficznych. Pierwszym z nich są napisane przez
Gartha Ennisa „Niebezpieczne nawyki”, drugim, jeszcze bardziej cenionym,
„Ciężki wyrok” Briana Azzarello. I to właśnie od tej historii twórcy „100
naboi” zaczyna się niniejszy albumu. – album, który porwał mnie bardziej nawet,
niż „Naboje” właśnie, a to nie lada osiągnięcie.
Jak można się domyślić po tytule,
akcja tej opowieści zabiera nas w więzienne mury, gdzie trafia właśnie John
Constante, skazany na trzydziestopięcioletnią odsiadkę. Za co? Nasz
okultystyczny detektyw, jak sam siebie określa, upiera się, że jest niewinny.
Ale czy aby na pewno? Wrzucony do bezlitosnego świata, gdzie każdy, łącznie ze
strażnikami, ma wiele za skórą, zmuszony jest odnaleźć swoje miejsce i
przetrwać. Nie będzie łatwo, bo otaczają go najgorsi z najgorszy, a w tym
więzieniu wystarczy iskra by doszło do prawdziwego wybuchu…
Ten album zaczyna się mocnym
akcentem. Mroczną, duszną, przygnębiającą atmosferą miejsca, gdzie nie ma już
nadziei, a człowiek zginąć może na każdym kroku. Bo tu nie zadzierasz z jednym więźniem,
a całymi gangami – i to gotowymi na wszystko. Ale wcale nie mniej mroku i
zagrorzeń czyha na Johna, kiedy już opuści mury więzienia, by ruszyć w podróż
przez Stany Zjednoczone. Od początku do końca album jest brudny, brutalny i
przygnębiający. Alan Moore powiedział kiedyś, że o sukcesie tej opowieści
przesądził realizm i zredukowanie elementów magicznych i trudno odmówić mu
racji. Ale wielką siłą „Hellblazera” jest też zamiłowanie do wszelkiej maści
uliczno-więziennych klimatów, z których Azzarello słynie, a które tu
doprowadził niemal do perfekcji.
Ale znajdziecie tu także świetną
stronę obyczajową, nieco niezwykłości, ciekawie skrojone postacie o pogłębionej
psychologii, a wreszcie także po prostu rewelacyjne, mocno kontrowersyjne pomysły,
osadzone w równie znakomitej akcji. Mamy tu długie, złożone opowieści, mamy też
krótkie historie. Wszystkie z nich są różnorodne, ale spójne, porywające i
zachwycające. I nie inaczej jest z szatą graficzną. Poszczególne zabrane w
albumie komiksy zilustrowane zostały w sposób odmienny, od brudnej, ale pełnej
cartoonowych naleciałości kreski, po pełne mroku i realizmu, choć ujętych w
uproszczone ramy rysunków.
A wszystko to wydane w sposób
rewelacyjny, w grubym zbiorczym tomie, w twardej oprawie i na świetnej jakości papierem.
I tylko tłumaczenie miejscami szwankuje – bo przełożenie np. fish jako ryba, zamiast świeżak
(jak powinno brzmieć w slangu więziennym) trudno nie uznać za wpadkę – ale i to
jedynie sporadycznie, bez wpływu na odbiór całości. A ten jest rewelacyjny, bo
„Hellblazer” Azzarello to komiks po prostu piekielnie dobry. A że już niedługo
wśród nowości pojawi się nie tylko kolejna część, ale także i trzy zbiorcze tomy tej serii
pisanej przez wspomnianego już Gartha Ennisa, można już zacierać ręce. Dla
miłośników dobrych komiksów dla dorosłych szykuje się solidna dawka świetnej
rozrywki na najwyższym poziomie.
Komentarze
Prześlij komentarz