NIESPOKOJNE
TRUPY
Wydawnictwo Non Stop Comics nie
zwalnia tempa i z kolejnymi tomami „Odrodzenia” powraca równie często, co na
łamach komiksu umierający ludzie powracają do życia. I dobrze, bo to kawał
świetnego komiksu, który wciąga, intryguje i dostarcza świetnej zabawy
utrzymanej – tak fabularnie, jak i graficznie – na wysokim poziomie. A że
całość na dodatek odwołuje się do licznych legendarnych dzieł popkultury, także
wyłapywanie znajomych motywów staje się dla czytelników bardzo przyjemnym
dodatkiem.
Gdy kwitnie przemyt ludzi do strefy
zamkniętej, gdzie – jak wierzą – woda w rzece ich uzdrowi, Em odkrywa, że jest
w ciąży. Poszukując zaginionego ojca swojego dziecka, łączy siły z
dziennikarką. Tymczasem Dana musi uporać się z problemem protestujących
Odrodzonych. Co woda ma wspólnego z sytuacją w mieście? I kto jeszcze
zamieszany jest w obecne wydarzenia?
Każdy, kto lubi powieści Stephena
Kinga, tematykę zombie, małomiasteczkowe horrory albo po prostu dobre opowieści
z dreszczykiem, na pewno będzie zadowolony jeśli sięgnie po „Odrodzenie”. W tej
historii, gdzie „The Walking Dead” zawitało do „Fargo”, ale te najwyraźniej
położone jest w Castle Rock, spotkać można znajome twarze i zajrzeć w jeszcze
bardziej znajome miejsca. Ale nie są to te same stare okolice, gdzie już bywaliście.
Twórcy „Odrodzenia” nie odmalowali jedynie ścian, nie przystrzygli tylko
trawnika ani tym bardziej nie zmienili zaledwie dywanów i tapet. Poszli w
dawne, sentymentalne rejony, popatrzyli co się stamtąd jeszcze nadaje, zabrali
ze sobą i dorzucili wszystko, co tylko pasowało, tworząc coś nowego, ale
znakomicie pasującego do długiej tradycji.
Co to w praktyce oznacza? Sporo
bohaterów, sporo wątków, sekrety – zarówno te niosące całą fabułę, jak i małe
tajemnice mieszkańców miasteczka – dobre tło obyczajowe, świetny klimat i
konkretną akcję. Bywa, że opowieść pędzi na złamanie karku, krew leje się na
prawo i lewo, dookoła fruwają odcięte fragmenty ciał, a między drzewami, w
mroku nocy po śniegu pomykają świetliste zjawy, a zdarza się, że bohaterowie
siedzą, gadają, przeżywają pomniejsze, ale wcale nie mniej ważnej prywatne
wzloty i upadki i starają się odnaleźć w chorej sytuacji, w jakiej się
znaleźli. W momencie akcji tego tomu i oni, i my wiemy już całkiem sporo, ale
wciąż jeszcze wiele jest do opowiedzenia, a że twórcy nieprzerwanie trzymają
ten sam poziom, jest na co czekać.
Oczywiście skoro mowa o komiksie,
nie można też pominąć kwestii szaty graficznej. A ta jest równie znakomita, jak
treść. Czysta, nieskomplikowana, ale pełna detali kreska, dużo mroku,
wyrazistości, wreszcie świetne oddanie różnych aspektów tematu, łącznie z
makabrą i grozą, a także doskonale pasujący do tego wszystkiego kolor. Dobre
wydanie to standard, ale też warty nadmieniania. Jeśli więc szukacie dobrego
komiksu z dreszczykiem, świetnej serii, od której trudno się oderwać,
sięgnijcie po „Odrodzenie”.
Komentarze
Prześlij komentarz