Odrodzenie #5: Wezbrane wody - Tim Seeley, Mike Norton

NIESPOKOJNE TRUPY


Wydawnictwo Non Stop Comics nie zwalnia tempa i z kolejnymi tomami „Odrodzenia” powraca równie często, co na łamach komiksu umierający ludzie powracają do życia. I dobrze, bo to kawał świetnego komiksu, który wciąga, intryguje i dostarcza świetnej zabawy utrzymanej – tak fabularnie, jak i graficznie – na wysokim poziomie. A że całość na dodatek odwołuje się do licznych legendarnych dzieł popkultury, także wyłapywanie znajomych motywów staje się dla czytelników bardzo przyjemnym dodatkiem.


Gdy kwitnie przemyt ludzi do strefy zamkniętej, gdzie – jak wierzą – woda w rzece ich uzdrowi, Em odkrywa, że jest w ciąży. Poszukując zaginionego ojca swojego dziecka, łączy siły z dziennikarką. Tymczasem Dana musi uporać się z problemem protestujących Odrodzonych. Co woda ma wspólnego z sytuacją w mieście? I kto jeszcze zamieszany jest w obecne wydarzenia?


Każdy, kto lubi powieści Stephena Kinga, tematykę zombie, małomiasteczkowe horrory albo po prostu dobre opowieści z dreszczykiem, na pewno będzie zadowolony jeśli sięgnie po „Odrodzenie”. W tej historii, gdzie „The Walking Dead” zawitało do „Fargo”, ale te najwyraźniej położone jest w Castle Rock, spotkać można znajome twarze i zajrzeć w jeszcze bardziej znajome miejsca. Ale nie są to te same stare okolice, gdzie już bywaliście. Twórcy „Odrodzenia” nie odmalowali jedynie ścian, nie przystrzygli tylko trawnika ani tym bardziej nie zmienili zaledwie dywanów i tapet. Poszli w dawne, sentymentalne rejony, popatrzyli co się stamtąd jeszcze nadaje, zabrali ze sobą i dorzucili wszystko, co tylko pasowało, tworząc coś nowego, ale znakomicie pasującego do długiej tradycji.


Co to w praktyce oznacza? Sporo bohaterów, sporo wątków, sekrety – zarówno te niosące całą fabułę, jak i małe tajemnice mieszkańców miasteczka – dobre tło obyczajowe, świetny klimat i konkretną akcję. Bywa, że opowieść pędzi na złamanie karku, krew leje się na prawo i lewo, dookoła fruwają odcięte fragmenty ciał, a między drzewami, w mroku nocy po śniegu pomykają świetliste zjawy, a zdarza się, że bohaterowie siedzą, gadają, przeżywają pomniejsze, ale wcale nie mniej ważnej prywatne wzloty i upadki i starają się odnaleźć w chorej sytuacji, w jakiej się znaleźli. W momencie akcji tego tomu i oni, i my wiemy już całkiem sporo, ale wciąż jeszcze wiele jest do opowiedzenia, a że twórcy nieprzerwanie trzymają ten sam poziom, jest na co czekać.


Oczywiście skoro mowa o komiksie, nie można też pominąć kwestii szaty graficznej. A ta jest równie znakomita, jak treść. Czysta, nieskomplikowana, ale pełna detali kreska, dużo mroku, wyrazistości, wreszcie świetne oddanie różnych aspektów tematu, łącznie z makabrą i grozą, a także doskonale pasujący do tego wszystkiego kolor. Dobre wydanie to standard, ale też warty nadmieniania. Jeśli więc szukacie dobrego komiksu z dreszczykiem, świetnej serii, od której trudno się oderwać, sięgnijcie po „Odrodzenie”.

Komentarze