SEKRETY
I TAJEMNICE
Po dwóch tomach, w których zebrano
poboczne miniserie ze świata „Czarnego Młota”, odwlekające – choć w bardzo
interesujący sposób – rozwiązanie niektórych wątków, nadszedł czas na powrót do
głównej opowieści. Nie będę Wam zdradzał czy "Era zagłady" wyjaśnia wszystko – albo
cokolwiek – ale jedno mogę powiedzieć bez wahania: że całość utrzymuje ten
zaskakująco znakomity poziom, do którego przyzwyczaiła nas na początku. I tylko
rozbudza apetyt na więcej.
Lucy Weber przybyła z pomocą
uwięzionym na farmie dawnym bohaterom. Straciła pamięć, ale w chwili, gdy
została nowym Czarnym Młotem, odzyskała wspomnienia. Teraz zwołuje herosów by
wyjaśnić im co to za miejsce i co tu właściwie robią… i na ich oczach znika. Co
się stało? Kto za tym stoi? Bohaterowie są załamani, nie potrafią wyjaśnić
całej sytuacji, ale jednocześnie nie zamierzają się poddawać…
Tymczasem Lucy budzi się w miejscu,
którego nie zna. Bar dla złoczyńców z supermocami okazuje się jednak początkiem
jej drogi. Dokąd ją to wszystko doprowadzi? I czy uda jej się przekazać
rozwiązanie zagadki przyjaciołom swojego ojca?
Jeśli chodzi o komiksy składające
hołd całemu medium, jedni czytelnicy zadowalają się prostą i niewyszukaną
rozrywką opartą na kopiowaniu schematów, jaką jest seria „Invincible”, inni
wolą bardziej subtelniejszą zabawę motywami pokroju „Czarnego Młota”. Ja
zaliczam się do tej drugiej grupy, bo tam, gdzie „Invincible” jedynie
dostarczał niezłej rozrywki, „Młot” porusza, wciąga i pokazuje, że Lemire jest
o wiele lepszym scenarzystą, niż Kirkman. Tym bardziej, że ta jego seria miała
wszelkie prawo się nie udać.
Bo pomyślcie, scenarzysta sięgnął
po różne wątki i postacie znane doskonale czytelnikom Marvela i DC, przepuścił
je przez filtr własnej wrażliwości i talentu i osadził w mieszance światów znanych
z komiksów superhero. Podobnych prób było wiele, większość skończyła się
porażką. Lemire jednak zdołał stworzyć coś znakomitego, bo skupił się nie tylko
na powieleniu ulubionych elementów, a złożył piękny hołd klasyce,
uwspółcześniając to, co w niej kochał i dodając całe mnóstwo od siebie –
głownie głębi, silniejszego rysu psychologicznego bohaterów i intrygującej,
napędzającej całą akcję opowieści zagadki.
I to wszystko kontynuuje w „Erze
zagłady”, zmierzając w coraz bardziej konkretnym kierunku. Nie czuć już, że nie
wie do końca, co właściwie chce swoją opowieścią osiągnąć, nie ma też przesady,
chociaż Lemire znów odwleka kulminacyjny moment. Zabawa z nowym „Czarnym
Młotem” jest przednia i świetnie narysowana. Dobry kolor podkreśla tylko klimat
całości, a świetne wydanie uzupełnione o porcję dodatków wypada znakomicie.
Szukacie dobrego komiksu zarówno dla nowych czytelników, jak i fanów opowieści
obrazkowych dobrze zorientowanych w losach ich bohaterów? Chcecie czegoś, co
wykracza poza tylko rozrywkę i nie obrazi Waszej inteligencji? Poszukajcie tej
serii.
Komentarze
Prześlij komentarz