AVENGERS
PORÓŻNIENI?
Tak to już w tym świecie Marvela
jest, że kiedy tylko pojawia się jakiś event, niemal wszystkie serie zostają
zaangażowane w jego wydarzenia. Nie inaczej jest w przypadku „II wojny
domowej”, która mocno odbiła się szczególnie na życiu Avengersów i to widać w
najnowszym tomie. Tomie, który bardzo dobrze pasuje do całego pisanego przez
Bendisa eventu, bo Mark Waid, scenarzysta „Avengers”, ma podobne do niego
poczucie humoru. Jeśli więc podobała się Wam najnowsza „Wojna domowa” i
poprzednie tomy tej serii, tym razem też nie będziecie zawiedzeni.
Na początek warto przypomnieć o co
w ogóle w „II wojnie domowej” chodzi. Rzecz sprowadza się do tego, że na
świecie pojawił się nowy Inhuman. Ulysses, bo tak się nazywa, potrafi
przewidywać przyszłość, a dokładniej doświadczać jej na własnej skórze, co
pozwala superbohaterom reagować z wyprzedzeniem na wszelkie zagrożenia. Kiedy
jednak dochodzi do sytuacji, że Kapitan Marvel, odpowiedzialna za wykorzystanie
Ulyssesa, chce zajmować się tymi, którzy jeszcze nie popełnili zbrodni, Iron
Man sprzeciwia się takiemu stanowi rzeczy. Społeczność herosów zostaje
podzielona, a napięcie między nimi narasta do nieznośnego poziomu…
Akcja tego komiksu dzieje się po
trzecim zeszycie „II wojny domowej”, a więc w samym środku szalonych wydarzeń.
Gdy konflikt nabiera tempa, każdy z członków Avengers podchodzi do niego na
swój własny sposób. Wasp czuje rozczarowanie kolegami po fachu, Thor przekonuje
się ile warte jest opieranie się na wizjach przyszłości, a Vision rusza w
podróż w czasie..
„Avengers” Marka Waida zasadniczo
różnią się od przygód bohaterów tej grupy pisanych wcześniej przez Hickmana.
Poprzedni scenarzysta stawiał na od początku do końcu jedną, wielką opowieść, w
której nie było miejsca na humor (nawet żarty Spider-Mana wydawały się bardziej
wysilone, niż kiedykolwiek wcześniej). Waid idzie inną drogą. Wracając do
początków istnienia Avengersów, bierze na warsztat niepasujący do siebie skład
grupy, w większości jakże niedoświadczonej, i próbuje ich ze sobą dotrzeć w
niezależnych dość historiach. Niby już na tym etapie opowieści członkowie
znaleźli swoje miejsce, ale wciąż iskrzy między nimi, a to zawsze budzi emocje.
Ale nie jest to zasadnicza zmiana w
stosunku do runu Hickmana. Różnica między oboma leży w czymś innym: humorze.
Waid nie żałuje nam żartów i lekkości, a że jednocześnie łączy to z dramatyczną
akcją i szybkim tempem, daje nam naprawdę znakomitą mieszankę, którą świetnie
się czyta. Pod tym względem jego „Avengers” najbardziej przypominają przygody
X-Menów pisane przez Bendisa w ramach Marvel Now. A że za event „II wojna
domowa” odpowiada Bendis właśnie, chyba ten dodatek najlepiej ze wszystkich
komponuje się z samym wydarzeniem.
Do tego wszystkiego mamy świetne
rysunki Kuberta, jednego z najlepszych ilustratorów pracujących nad wydawanymi
w Polsce seriami Marvl Now 2.0 i dobry kolor. Znakomite wydanie też nie
pozostawia nic do życzenia. No może jedynie przydałoby się więcej stron, bo
całość szybko się kończy, ale uczucie niedosytu jest tu jak najbardziej
porządne. Dlatego fanom Marvela polecam całość z czystym sercem.
A wydawnictwu Egmont dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz