Lucky Luke #72: Pętla na szyi - Laurent Gerra, Achdé

I JESZCZE RAZ DALTONOWIE


Drugi z wydanych w sierpniu tomów „Lukcy Luke’a” to jednocześnie druga w tym miesiącu (i bodajże – jeśli dobrze policzyłem – jedenasta od początku wznawiania tej serii) opowieść o Daltonach. Czy czytelnicy nie poczują się znużeni? Nie, bo to kolejny świetny tom znakomitego cyklu, który udowadnia, że nawet w tak ogranym temacie wciąż można powiedzieć coś ciekawego i dostarczyć czytelnikom świetnej, wcale nie banalnej rozrywki.


Lucky Luke i Daltonowie mają długą i bardzo bogatą wspólną przeszłość. Oni popełniają zbrodnie, on ich łapie. Oni znajdują sposób by uciec z więzienia, on znów ich ściga, przechytrza i zwraca więziennym murom. Czy ta sytuacja może trwać wiecznie? Jak się okazuje nie. A może jednak?

Daltonowie odsiadują właśnie kolejny wyrok, oczekując jednocześnie na prezydenckie ułaskawienie. Zamiast spodziewanej amnestii, zostają jednak skazani na natychmiastowe powieszenie. Czyżby problem z czwórką bandytów miał zakończyć się raz na zawsze? Na wieść Lucky Luke zjawia się na miejscu, ale nie on jedyny wykonuje swój ruch. Do akcji wkracza bowiem matka Daltonów, która nie zamierza pozwolić, by jej ukochani synkowie skończyli na szubienicy. Jak może im pomóc? O dziwo znajduje metodę – i to zgodną z prawem! Co jednak z wyniknie z tego wszystkiego? I co z całą sprawą będą mieli wspólnego… Indianie?


Sporo już było opowieści o Daltonach, oj sporo, o czym pisałem zresztą na wstępie, więc temat mógł się znudzić – i twórcom, i czytelnikom. Ale, jak wspominałem przy okazji omawiania wydanej jednocześnie z tym tomem „Ucieczki Daltonów”, wspólne perypetie Lucky Luke’a i tytułowych bandytów zawsze są atrakcyjne. A, jak widać po tym komiksie, jednocześnie także autorzy wciąż potrafią wykrzesać z siebie i z tematu coś więcej.


Czy sam pomysł na fabułę nie jest dość kontrowersyjny, jak na opowieść familijną? To już każdy powinien rozsądzić sam (pamiętajcie jednak np., że jeden z komiksów o przygodach Sknersua McKwacza, znakomity „Więzień z Doliny Białej Śmierci” też poruszał podobną tematykę, skupioną w postaci sędziego uwielbiającego wieszać, kogo się tylko da, a i w „LL” nieraz pojawiały się podobne wątki), ale zaręczam, mimo to nie ma tu rzeczy niewłaściwych dla najmłodszych. A co jest? Przygody, humor, sympatyczne postacie i dobra akcja. Zabawa z tym albumem jest przednia i jak zwykle wcale niegłupia.

'
Wszystko to wieńczy znakomita szata graficzna (która mimo pewnych unowocześnień nadal zachowuje klasyczny wygląd) oraz równie dobre wydanie. Kto lubi klasycznego „Lucky Luke’a”, także z tych nowych odsłon będzie zadowolony. Tak samo jak miłośnicy dobrych komiksowych komedii.


Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.




Komentarze