ALIENS ANNIVERSARY VII
W siódmej odsłonie mojego cyklu chciałbym
powrócić do opowieści nieco nowszej, niż dotychczas omawiane, bo pierwotnie
wydanej w naszym kraju w roku 2011. To jednocześnie jedna z najlepszych, choć
najbardziej niepozornych tego typu historii wydanych w naszym kraju. Przyznam,
że po przeciętnym „Predatorze” Johna Arcudiego, który poprzedzał ten album
obawiałem się porażki. Tym bardziej, ze taktyka w nim poruszana jest zgrana do
bólu. A jednak w moje ręce trafił naprawdę świetny album. Ale po kolei.
Grupa naukowców przybywa na planetę
Chione zbadać odkryte niedawno budowle obcej cywilizacji. Jednak czekająca tam
na nich ekipa zabija przybyszów. Z „życiem" uchodzi tylko android Sereda,
który przypadkiem nawiązuje kontakt z Andreą ukrywającą się przed dziwnymi
Alienami. Postanawia ją ocalić...
Opowieśc otwierająca trzecią serię „Aliens”
to kawał dobrego komiksu Johna Arcudiego, który przejął ją jednocześnie z
przejęciem drugiego volume’u „Predatora”. I o ile, jak już wspominałem,
przygody Łowcy nie wyszły mu najlepiej, o tyle historia o Obcych to już pokaz
tego, na co stać scenarzystę. Od klimatu zaczynając, przez pomysły, na głębi
skończywszy. A mogło być tragicznie.
Co zatem uratowało ten album? Przede
wszystkim świetny scenariusz, pełen filozoficznej zadumy, należytej Alienom brutalności
i głębszego przesłania. Oczywiście jak na opowieść SF przystało, nie brak tu również
akcji, popisów wyobraźni i spektakularnych scen, połączonych z dobrym klimatem.
Przede wszystkim jednak Obcy w tej historii są jedynie tłem do snucia opowieści
o człowieczeństwie. A jeśli ktoś myślał, że nic odkrywczego nie da się wycisnąć
z tematu androida bardziej ludzkiego od człowieka, to przyjemnie się
rozczaruje. Podobnie jak świetnym finałem.
Wszystko to podkreślają naprawdę dobre
ilustracje. Cartoonowa, temu nie przeczę, ale czyste, wyraziste i mające swój
urok. Dobry kolor uzupełnia je naprawdę konkretny sposób i jedynie wydanie mogłoby
być lepsze, bo po jednorazowym przeczytaniu zeszytu, okładka się odrywa… Z
drugiej strony za grosze mamy tu dobry stustronicowy komiks na cienkim, bo
cienkim, ale półkredowym papierze, więc nie ma co narzekać.
Komentarze
Prześlij komentarz