WALKA,
LEGENDY, HISTORIA I MIŁOŚĆ
„Usagi Yojimbo”, seria ukazująca
się już od dokładnie trzydziestu pięciu lat. Fakt, że odpowiada za nią jeden
autor jest równie imponujący, co lista nagród i wyróżnień, jakie całość zdobyła
przez ten czas. Pięć nagród Willa Eisnera i ponad dwadzieścia nominacji czy
umieszczenie jednego z albumów na liście 100 najlepszych powieści graficznych
wszech czasów według magazynu „Wizard” to tylko dwa spośród przykładów. Już to
brzmi imponująco, prawda? Jeśli więc chcielibyście przekonać się na własnej
skórze, co ta seria ma do zaoferowania, teraz macie doskonałą ku temu okazję,
bo Egmont wznawia komiksy wydawane przed laty przez Dark Horse Comics,
zbierając w każdym tomie po trzy albumy. Na miłośników opowieści graficznych
czeka więc naprawdę solidna dawka rozrywki (każdorazowo po ponad 600 stron) na
naprawdę bardzo dobrym poziomie.
Szesnastowieczna Japonia to miejsce
niespokojne i rozdarte przez domowe wojny. Właśnie w takim świecie przyszło żyć
Miyamoto Usagiemu, królikowi samurajowi, który w jednej z bitew stracił swego suwerena,
Mifune. Bez niego stał się roninem i wyruszył w podróż po kraju, szukając
swojego miejsca, wewnętrznego spokoju i niosąc pomoc tym, którzy jej
potrzebują. A tych, podobnie jak wszelkiej maści zagrożeń, nigdy nie brakuje…
Tym razem Usagi wyrusza na misję
dostarczenia Pożeracza Traw, legendarnego miecza, do świątyni. To jednak ledwie
początek, bo czeka go także starcie ze skrytobójcami czy nawiedzony cmentarz.
Nie obejdzie się też bez zawirowań związanych z kobietami. A to tylko fragment
tego, z czym przyjdzie mu się mierzyć!
Jaki jest „Usagi Yojimbo Saga”? Nie
ma co ukrywać, że to seria specyficzna. Jej autor, urodzony zresztą w Japonii,
choć wychowany już w USA, pełnymi garściami czerpie z mangowej estetyki i
bogactwa azjatyckich legend oraz historii. Jego pochodzenie i wychowanie
pozwoliło mu spojrzeć na komiksy japońskie i amerykańskie z pewnego dystansu i
stworzyć coś, co bardziej przypomina hołd złożony mangom, niż cokolwiek innego.
Nie będę ukrywał, że gdyby to była opowieść graficzna z Kraju Kwitnącej Wiśni,
wyszłaby pewnie lepiej, ale i tak „Usagi” jest rzeczą bardzo dobrą.
Przygody Usagiego można właściwie
podzielić na cztery typy, a każdy z nich jest oczywiście w ten czy inny sposób
powiązany z tematyką walki. Pierwszy z nich to typowe historie o honorze,
poświęceniu, obowiązku i samurajskim kodeksie – te najmniej do mnie
przemawiają. Drugie to opowieści historyczne, pełne ciekawostek i faktów.
Trzeci typ natomiast to komiksy oparte na legendach i folklorze. A wreszcie
czwarty – i mój ulubiony – to historie kontaktów Usagiego z kobietami, w czym,
oczywiście, nie brak romantycznych uniesień. Wszystkie one swobodnie się ze
sobą mieszają, tworząc lekką i przyjemną w odbiorze całość. Do tego dochodzi
bardzo sympatyczna, czarnobiała szata graficzna i znakomite wydanie.
Kto lubi takie klimaty albo po
prostu dobre komiksy i mangi (seria powstała co prawda, kiedy boom na sztuki
walki wciąż trwał, ale nie przypadkiem przetrwała tyle lat) nie zawiedzie się.
Co prawda po wszystkich tych wyróżnieniach można by oczekiwać rzeczy genialnej,
a nie tylko bardzo dobrej, ale i tak to świetny komiks i absolutnie warto po
niego sięgnąć.
Komentarze
Prześlij komentarz