CZŁOWIEK
CZY MASZYNA
Niezłą fantastykę znaleźć można
wszędzie, tę naprawdę dobrą jednak rzadko można spotkać na półkach z typowymi
reprezentantami tego gatunku. Lepiej szukać wśród literatury wyższej, klasyki,
satyry nawet, zapominając o większość współczesnych dzieł tego typu – bo i jaki
sens jest o nich pamiętać, skoro wypadają z głowy nawet tym, którzy dopiero co
skończyli je czytać? Dlatego lepiej pogrzebać nieco dalej, w nie tak oczywistym
miejscu i dotrzeć do czegoś, co autentycznie zapadnie w pamięć i zapewni Wam
coś o wiele więcej, niż tylko rozrywkę na kilka wieczorów. I takim właśnie
czymś są „Maszyny takie jak ja”, najnowsza powieść Iana McEwana, która
udowadnia, że nawet z najbardziej ogranych motywów można wycisnąć jeszcze coś
znakomitego.
Alternatywne lata 80. XX wieku.
Wielka Brytania przegrała wojnę o Falklandy, a Alan Turing wciąż żyje.
Wydarzenia te odmieniły świat – Internet już istnieje, powstały automatyczne
samochody, a badania nad sztuczną inteligencją posunęły się do tego stopnia, że
ludzie mogą posiadać roboty stworzone na kształt człowieka. Jednego z nich kupuje
sobie trzydziestoletni Charlie, który wraz ze swoją dziewczyną programuje go
tak, by odpowiadał jak najbardziej ich potrzebom. Rzecz w tym, że wkrótce oboje
przekonują się, że ich robot, syntetyczny człowiek – Adam – okazuje się być aż
za doskonały i za jego sprawą w domu zaczynają wybuchać pierwsze konflikty. A
to zaledwie początek tego, co czeka parę…
Przyznam, że przed zaczęciem
lektury nie miałem najmniejszego pojęcia o czym jest ta powieść. Zobaczyłem
nazwisko Iana McEwana na okładce i sięgnąłem po nią w ciemno. Kiedy więc w
końcu do mnie dotarła, byłem zaskoczony – ale jak najbardziej pozytywnie.
Świetny pisarz i ciekawy temat stanowiły gwarant naprawdę dobrej fantastyki,
mocno osadzonej w realnym świecie i realnych problemach. Fantastyki takiej,
jaka powinna być, a zatem nie tylko czymś, co oferuje nam niezwykłe wizje
rzeczy, jakich nie możemy doświadczyć w naszym życiu, ale przede wszystkim
nośnikiem czegoś ponad. Nośnikiem przesłania, ponadczasowej prawdy i analizy
człowieka jako jednostki bądź społeczeństwa.
I właśnie taką powieścią są
„Maszyny takie jak ja”. Pięknie napisaną, oszczędnie, ale wcale nie w prosty
sposób, językiem pełnym i krwistym, zaludnioną postaciami, którymi daleko jest
do papierowych kreacji, a przy tym trafiającą do serca i rozumu. Co z tego, że
McEwan na warsztat bierze motyw zgrany zdawałoby się do cna, skoro i tak
serwuje nam rzecz znakomitą, poruszającą i głęboką? Coś, tak jak wszystkie jego
dzieła, o czym nie da się zapomnieć. Lekkie, a zarazem wymagające. Proste, ale
jakże mocne i wymowne.
Dlatego jeśli szukacie dobrej,
ambitnej literatury niezależnie od gatunku, sięgnijcie po „Maszyny takie jak
ja”. Może fani współczesnej, nijakiej fantastyki będą zawiedzeni, bo nie
dostaną miernie napisanej wydmuszki, jednak miłośnicy ważkich lektur z wyższej
półki będą bardziej niż zadowoleni. Ja ze swej strony polecam bardzo gorąco.
Komentarze
Prześlij komentarz