KUCE
POWRACAJĄ
Długo przyszło nam czekać na ten
tom „My Little Pony”, oj długo, bo aż równo rok (i dziesięć miesięcy od wydania
ostatniej części serii pobocznej), ale chyba żaden miłośnik kucyków nie powie,
że nie było na co. Bo ten album, trzynasty już, to bowiem kawał dobrej
rozrywki, trzymającej poziom, do jakiego cykl zdołał nas przyzwyczaić. W
skrócie: gotowi na kolejną porcję przygód tak kolorowych, że można dostać
oczopląsu i tak słodkich, że cukrzyca to niemal pewien skutek lektury? A zatem
do dzieła, kucyki czekają!
Co tym razem czeka na naszych
sympatycznych bohaterów? Jak się możecie domyślić, wiele. I to bardzo.
Zacznijmy od Fluttershy. Nasza żółta klaczka o różowych włosach, która prowadzi
schronisko dla zwierząt, zostaje zmuszona zostawić interes pod opieką królika
Angela. Pytanie jednak co z tego wyniknie?
W międzyczasie Pinkie Pie i Rainbow
Dash dowiadują się, że ma dojść do ataku na Yakyakistan. Czy zdołają pokonać
spiskowców? I jak Pinkie Pie poradzi sobie z uwięzieniem w wymiarze Discorda?
Na koniec zaś znów wracamy do Fluttershy, która razem z Twilight Sparkle stara
się odnaleźć lek na wszystkie choroby mieszkańców Equestrii. Czy obie mają
jednak szansę na jego odkrycie?
Jaki jest ten komiks wiedzą
wszyscy, którzy mieli w swoich rękach choć jedną z części serii. Ci, którzy
jednak nie mieli takiej okazji, powinni wiedzieć, że seria ta to rzecz uroczo
słodka i zabawna – to po pierwsze. Co więcej? Mamy tu prosty, acz dobrze
poprowadzony scenariusz, charakterystyczne postacie i fabułę, jakiej oczekują
fani – pełną przygód, akcji i uroku. Owszem, jest to rozrywka głównie dla
młodszych odbiorców, ale i dorosłym dostarczająca wiele zabawy, jeśli nadal
pamiętają jak to jest być dzieckiem. A tych na pewno nie brak, nawet jeśli nic
chcą się do tego zbytnio przyznać.
Przede wszystkim jednak seria
opiera się na humorze, a tego jest tutaj po prostu mnóstwo – słownego,
sytuacyjnego, slapstickowego, absurdalnego, czasem naiwnego, czasem szalonego,
często także rysunkowego. I, trzeba o tym koniecznie wspomnieć, także tego,
odwołującego się do popkultury – i to często do dzieł, jakich dzieci raczej nie
kojarzą, co jest ewidentnym ukłonem w stronę dorosłych czytelników.
Jednocześnie to pełna wartości lektura, która potrafi poprawić humor i wciągnąć
w barwny świat.
Oczywiście także od strony
graficznej całość wypada bardzo przyjemnie. Cartoonowe obłości i ekspresja,
wyrazista czysta kreska to gwarant sukcesu. Wszystko tu wygląda kolorowo,
uroczo i słodko. I te trzy słowa najlepiej chyba oddają charakter serii, ale to
już chyba doskonale wiecie. Dlatego też polecam „My Little Pony: Przyjaźń to
magia” Waszej uwadze.
Komentarze
Prześlij komentarz