ŻYCIE
I TAJEMNICE
Wydawanie „Giant Days” po polsku
dotarło do półmetka. W chwili, gdy piszę te słowa na amerykańskim rynku
dostępne jest 12 tomów, dwa kolejne już są zapowiedziane, a przecież istnieją
jeszcze takie publikacje, jak „Giant Days: Extra Credit” czy „Giant Days: Early
Registration”. Pokazuje to, że jest na co czekać, ale przede wszystkim warto jest na te tomy czekać, bo
„Wielkie dni” to znakomite, momentami wręcz rewelacyjne dzieło, które po prostu
chce się czytać i do którego także chce się wracać.
Susan, Daisy i Esther, trzy
przyjaciółki, które połączył los, nie próżnują. Nauka w college’u trwa,
martwienie się o teraźniejszość i przyszłość tak samo, ale to tylko niewielka
część problemów. Ślub w grze MMORPG? Zjazd rodzinny? Polityka? To wszystko
oczywiście miedzy innymi, bo oto już na horyzoncie czai się tajemnicza szopa
odwiedzana nocami przez równie tajemniczych mężczyzn. W skrócie: znów będzie
się działo!
„Giant Days” to bardzo, bardzo
dobra seria. Co o tym decyduje? Przede wszystkim to, że jest zabawna,
emocjonująca i prawdziwa, choć przecież losy bohaterek ukazuje przez pryzmat
krzywego zwierciadła humoru, często absurdalnego i w satyrycznym ujęciu. Co
istotne, całość jest wciągająca, lekka i sympatyczna, czyta się naprawdę
przyjemnie, a bohaterki szybko zjednują naszą sympatię. Najważniejsze pozostaje
jednak to, że seria ma sporo głębi, prawdy i uniwersalności, dzięki czemu tak
przemawia do odbiorcy.
John Allison scenarzysta cyklu, pracujący
nad nim od samego początku, korzysta z całej gamy zawsze dobrze sprawdzających
się schematów opowieści o życiowych nieudacznikach, ale dzięki znakomitemu wykonaniu
i nieograniczaniu się do szeroko pojmowanych slice of life, nie jest to powtórka z rozrywki. To po prostu dobra
komedia obyczajowa, dość realistyczna, aby
czytelnik mógł się identyfikować z bohaterami i ich problemami (postacie zresztą
skrojone są znakomicie), a zarazem pełna nonszalancji i nie trzyma się kurczowo ziemi. Wszystko to daje nam produkt
finalny w postaci znakomitej rozrywki na naprawdę dobrym poziomie.
A jak rzecz prezentuje się od
strony graficznej? Równie znakomicie, co i treść. Rysunki są proste, cartoonowo-mangowe
z nutą rodem z opowieści dla dzieci, ale trafione i doskonale pasujące do
całości – bajki dla dorosłych przecież, gdzie księżniczki są królowymi dramy, a
piękny książę to poczciwy pierdoła. I wspomagają urok całości, jednocześnie
wspomagając też wysoką jakość (nie przypadkiem „Giant Days” otrzymało liczne nominacje
do nagród Eisnera – dwie zresztą zdobyło – i Harveya). Jeśli zatem szukacie
dobrej komiksowej komedii obyczajowej, która wykracza poza oczywiste ramy, na
pewno będziecie zadowoleni z tego albumu. Polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz