Ku twej wieczności #9 - Yoshitoki Oima

JAK CZŁOWIEK


Chociaż okładka tego tomu „Ku twej wieczności” kojarzy się z jakimś anime, manga Yoshitoki Oimy to w pełni autorskie, nieoparte na niczym dzieło. Dzieło może i nie dla wszystkich, którzy pokochali niezapomniany „Kształt twojego głosu” tej samej autorki, bo eksplorujące zupełnie inne gatunkowe rejony, ale wciąż warte poznania. Choćby tylko dla oszałamiającej szaty graficznej, na wypadek gdybyście nie byli miłośnikami szeroko pojmowanej fantastyki.


Czy bycie wszechpotężnym to dar, czy przekleństwo? Książę Bon zawsze się za takiego uważał, w końcu widział więcej, niż cala reszta. Wszystko mogło być idealnie, gdyby nie trafił w ręce wyznawców Kościoła Benetta. To, co go tam czeka, będzie miało wielki wpływ na niego i najbliższe mu osoby…

Tymczasem dla Niesia nadchodzi czas odkrycia swojego pełnego potencjału. Pytanie czy mu się to uda ustępuje ważniejszemu: czy powinien to robić. Bo odkrycie prawdy o swoich możliwościach może przynieść równie wiele dobrego, co złego…


Fantastyka lubi uczyć nas o człowieczeństwie na przykładzie istot potencjalnie nie ludzkich. Weźmy wszystkie te opowieści o robotach i androidach, od „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach” zaczynając. Albo „Aliens: Labirynth” z jego próbami zrozumienia bestii, na tle których człowiek okazuje się być najgorszą z nich. Albo wszystkie te bajki, gdzie zwierzęta są obdarzone naszymi cechami – albo my cechami zwierząt. Podobnych przykładów można by wymienić jeszcze wiele, jednak każdy wie już o co chodzi. Yoshitoki Oima w „Ku twej wieczności” podążą identyczną ścieżką, przedstawiając nam przygody istoty potrafiącej zmieniać formę, ale przede wszystkim uczącej się od nas co znaczy być człowiekiem i kto wie, czy nie zaczynając przewyższać nas pod tym względem.


Opowieść zbudowana na tym schemacie mogłaby być nie tyle wtórna, ile nudna. Na szczęście autorka wie, co najbardziej ją interesuje – emocje, nawet jeśli oznacza to powtarzanie schematów fabularnych. I emocje udaje się jej wykrzesać, a co ważniejsze przekazać. Jednocześnie wszystko to obleka w szaty opowieści fantasy pełnej najróżniejszych bohaterów, walk, niezwykłości itd., itd. Coś z science fantasy też się tu znalazło, a że akcja jest konkretna i fabuła udana, miłośnicy gatunku na pewno będą bawić się znakomicie.


Czy seria ewoluuje wraz z bohaterami? Nie, ale nie o to w niej chodzi. Mamy tu rozrywkę z przesłaniem i to jest podstawowym i największym plusem „Wieczności”. Oczywiście tuż obok rewelacyjnych ilustracji, którymi Oima pokazuje, jak wielki talent posiada. Jej kreska, bawiąca się delikatnością detali obleczonych w wyraźnie grubiej ciosane ramy, robi wielkie wrażenie i tak, jak genialnie uchwyciła współczesną Japonię w „Kształcie twojego głosu”, tak i tu doskonale oddaje realia fantasy, z budynkami, ubraniami i zielonymi krajobrazami włącznie. Warto więc poznać ten tytuł choćby i tylko dla zachwycających grafik. Ale, że i fabularnie jest po prostu dobry, polecam gorąco.


Mangę kupicie tutaj:






Komentarze