Monstrrrualna erudycja: Kipiący mózg - Nick Arnold (ilustracje: Tony De Saulles)

CZACHA DYMI


Po pewnym czasie przerwy Egmont powraca z nowymi tomami „Monstrrrualnej Erudycji” i „Strrrasznej historii”, serwując nam od razu aż cztery z nich. I dobrze, że na raz dostajemy aż tyle lektury, bo nie dość, że są to świetne serie dla młodych – także duchem – czytelników, to jeszcze niosą ze sobą wiele wartości. Kto szuka ciekawej nauki poprzez zabawę, koniecznie powinien poznać nie tylko ten, ale wszystkie tomy wchodzące w skład obu serii.


Ludzki mózg. Ciągle odpowiada za prawidłowe funkcjonowanie naszego ciała, ciągle nim myślimy, ale czy myślimy o nim? Właśnie, są jednak ludzie, którzy o nim myślą, wiedzą wszystko, co wiedzieć się da i przy okazji ową wiedzą dzielą się z nam. Ile nerwowych komórek jest w ludzkim mózgu? Jak działa nasza pamięć? Co nam w głowie siedzi? I co to jest ta cała szyszynka?! Gotowi dowiedzieć się tego i wszelkich innych rzeczy? A zatem do dzieła!


Nauczyciele Ci o nich nie powiedzą – tak na temat zawartych w „Kipiącym mózgu” krzyczy do nas z blurba slogan, który – chyba można tak to nazwać – reklamuje książkę. Nie jest to do końca prawda, bo znajdziecie tu wiele typowo szkolnej wiedzy, jednak pamiętajcie, że to tylko część tego, co znajdziecie w tej serii. Bo jej twórca, Nick Arnold, podobnie jak znany ze „Strrrasznej Historii” Terry Deary, za cel obrał sobie naukę poprzez zabawę, ale zabawę nie do końca grzeczną. Bo nie oszukujmy się, ale kogo obchodzą ugrzecznione i suche fakty? Na pewno nie dzieci, dlatego siedzenie w klasie jest dla nich taką męczarnią.


Ale tu suchych i nudnych, a tym bardziej ugrzecznionych faktów nie ma. Całość z założenia ma być przede wszystkim ciekawa i dopiero przy okazji (chociaż to przecież jest jej główny cel) przekazywać wiedzę. Z tego zdawałoby się paradoksu, zrodziła się znakomita seria, którą czyta się lekko, szybko, przyjemnie i z dużą ciekawością. Każdy fakt to oddzielna historyjka czy anegdota podana lekkim stylem, niby niezobowiązującym, niby stylem zwyczajnej pogawędki, a jednak zapada w pamięć bardziej, niż monotonne męczenie / nudzenie nauczyciela.


Cele dydaktyczne i rozrywkowe zostają tutaj spełnione i to na naprawdę znakomitym poziomie. „Kipiący mózg” czyta się, jak dobrą powieść dla dzieci i młodzieży, pełną bohaterów i niezwykłości, a do tego całość wieńczą naprawdę sympatyczne ilustracje Tony’ego De Saullesa, które w dobrym stylu uzupełniają całość. Wreszcie mamy też bardzo dobre wydanie, a całość pozostawia po sobie tak przyjemne wrażenie, że czytelnik na pewno nie będzie chciał poprzestać tylko na jednym tomie. Warto więc sięgnąć po tę serię i podarować ją młodszym czytelnikom, a przy okazji samemu do niej zajrzeć. Was, nas, dorosłych, też niejednego nauczy, a i nie raz rozbawi.


Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.



Komentarze