SHIKI
KONTRA LUDZIE
„Shiki” w końcu dobiegło do finału.
Ciekawa seria z gatunku horroru, choć przyjęta przez czytelników z mieszanymi
uczuciami, okazała się bardzo przyjemną opowieścią o dusznej atmosferze, której
szybko się nie zapomina. Po jedenastu tomach szkoda, że to już koniec, ale
dobrze, że rzecz pojawiła się na polskim rynku. Tym bardziej, że niewiele mamy
rasowych komiksów grozy, a jeśli już się pojawiają, nie są tak klasycznie poprowadzone,
jak ta seria.
Fabuła, co tu dużo mówić, ogranicza
się w tym wypadku właściwie do tego jednego, ostatecznego starcia, na które
wszyscy czekali. To,.co zaczęło się latem 199X roku, jako seria dziwnych,
niewyjaśnionych śmierci, z czasem przerodziło się w walkę o przetrwanie, by
ostatecznie stać się polowaniem na shiki. Teraz nadchodzi pora przekonać się
kto wygra, a kto poniesie klęskę. Trupów przybywa, wydarzenia nabierają tempa…
Czy w takiej sytuacji zwycięstwo w ogóle jest możliwe? A jeśli tak, to jakim
kosztem?
Jak na mangę „Shiki” zawsze było
dość nietypową opowieścią grozy. Niemal swojskie dla nas zło, zamczyska rodem z
Europy itd. sprawiały, że to, co dla Japończyków było dość orientalne, choć
mocno przecież splecione z ich wierzeniami i codziennością, dla nas miało
znajomy posmak, przełamany odleglejszymi motywami. Nie każdego mogło kupić
takie podejście, jeśli przywykł do typowych straszaków z Kraju Kwitnącej Wiśni,
gdzie zabija kaseta wideo, martwe ryby biegają po lądzie na dziwnych
robotycznych nóżkach albo po prosu jakiś gościu w samurajskich wdzianku
torturuje kobietę, odcinając po kawałku kolejne fragmenty jej ciała, ale na
pewno swój urok ma.
Bo siłą „Shiki” jest panująca w
mandze atmosfera. Ten duszny, gęsty klimat, który wręcz przylepia się do skóry
czytelnika, kiedy czyta się tę serię. Starszy to? Mnie nie, ale nie oszukujmy
się, jakieś namiastki niepokoju czułem jedynie, kiedy czytałem „Dōmu” Katsuhiro
Ōtomo czy „Uzumaki” i „Gyo” Junjiego Ito, więc nie jestem w tej kwestii
miarodajny, ale za to dałem się uwieść tej opowieści i cieszę się, że mogłem
przeczytać całość. Tym bardziej cieszę się, że na gruncie light novelowym, na
jakim debiutowało „Shiki”, udało się zbudować coś tak udanego, bo nie ma się co
oszukiwać, fanem LN nie jestem.
A jak to wszystko prezentuje się od
strony graficznej? Cóż, ta może budzić więcej kontrowersji, bo większość tła to
nic innego, jak poddane obróbce fotografie, a postacie i design ich twarzy jest
bardzo specyficzny – mocno anemiczny i wielkooki nawet, jak na mangę – pełen
cartoonowych naleciałości. Ale jednocześnie ma to swój urok i na pewno jest mroczne
i klimatyczne i właśnie o to chodzi.
Kto lubią horrory, nie zawiedzie
się. Nie jest to wybitna seria, ale na tym polu śmiało wystarczy dobra
rozrywka, a tym właśnie jest „Shiki”. I warto to docenić.
Komentarze
Prześlij komentarz