STARSZYZNA
Wreszcie nadszedł czas na finał dziesiątego
komiksowego sezonu „Z archiwum X”. Sezonu będącego czymś zupełnie innym, niż
ten, który poznaliśmy w wersji serialowej. Czy lepszy, czy gorszy, trudno
rozsądzić, ale trzeba przyznać, że zeszyty mitologiczne trzymają dość wysoki
poziom, a finałowa fabuła „Elders” w dobry sposób wieńczy całość.
Skończył się czas tajemnic. Ale czas starszyzny
dopiero się zaczyna…
Tajemnicza postać stojąca za powrotem zza grobu
Palacza i pozostałych w końcu zaczyna realizować w pełni swoje plany. Na sekrety
nie ma już ani czasu, ani miejsca, wszystko zaczyna zbliżać się do końca, a odpowiedzi
na pytania w końcu padną. Ale czy na wszystkie?
Tymczasem trwa polowanie i medialna nagonka na
Muldera, po tym, jak pewna kobieta z nim powiązana zabiła kilka osób i
popełniła samobójstwo. Ślady tej sprawy prowadzą Foxa do przeszłości i
psychicznie chorej, która uważała, że porwali ją kosmici. Z tym, że tamta
kobieta popełniła samobójstwo lata temu. Ale to nie jedyne wydarzenie z
przeszłości, które będzie miało wielki wpływ na teraźniejsze wydarzenia. Gdy Mulder
znika w tajemniczych okolicznościach, a jego własna agencja szuka go za
wykradnięcie informacji, tylko Scully chce go uratować. A tymczasem Mulder
trafia do miejsca, gdzie czeka na niego prawda. Czy ostateczna?
Pierwsze wrażanie z tego tomu? Że też nie
domyśliłem się kim był facet w okularach stojący za całym spiskiem tego sezonu.
To rzecz tak oczywista, a postać tak znana, że trudno mi uwierzyć, iż się nie
połapałem wcześniej, kolokwialnie rzecz ujmując. Postać, o której zapomnieli
twórcy serialu w nowych sezonach, chociaż od dawna była bardzo ważną częścią
mitologii „Archiwum X”. Na plus należy więc zaliczyć zarówno powrót do tego
bohatera, jak i samo zaskoczenie. Ale plusów jest więcej.
Przede wszystkim w końcu wydarzenia sezonu układają
się we w miarę logiczną całość. Owszem, nawet serial od pewnego momentu nie
miał już wielkiego sensu, więc za dużo nie ma co oczekiwać, ale pewne elementy
wskakują na swoje miejsce. Czy wszystkie? Nie będę Wam zdradzał, ale powiem, że
w końcu wiemy jeszcze więcej o powrocie bohaterów zza grobu (bo to, co
wiedzieliśmy okazało się nie do końca prawdą, a raczej po prostu czytelnicy źle
odczytywali intencje autora) czy nieco więcej dowiadujemy się o działaniach
Palacza. Czym jest kołyska? Jaki plan ma okularnik? Te i parę innych kwestii
zostawiam do odkrycia Wam i nie zdradzam czy i ile na ten temat dowiecie się z
komiksu.
Najważniejsze jest to, że album satysfakcjonuje. Nie
jakoś bardzo, nie ma tu zbyt spektakularnych momentów czy scen, które zapadłyby
w pamięć, nie ma też zapowiadanej szokującej wolty, jest za to dużo powtórek, a
mało rozstrzygnięcia. W ostatecznym rozrachunku jednak to dobry finał. Na
kolana nie powala, nie zachwyca, ale swój urok ma. Nieźle narysowany,
doprowadza do końca pewien etap historii, a co będzie dalej? O tym przekonamy
się w 11 sezonie. Komiksowym oczywiście.
Komentarze
Prześlij komentarz