Batman versus Predator III: Więzy Krwi - Chuck Dixon, Rodolfo Damaggio

BATMAN AND ROBIN VERSUS PREDATORS


Podobno nie warto wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, ale powiedzcie to twórcom popkulturowych dzieł. Jeśli coś się sprzeda, zaraz powstają jego kontynuacje i naśladownictwa i tak też było z miniserią „Batman versus Predator”. Na szczęście tym razem skończyło się na jedynie trzech opowieściach, zanim całość zaczęła zjadać swój ogon. Bo faktem jest, że trzecie i ostatnie spotkanie Człowieka Nietoperza i komicznego łowcy to całkiem przyzwoity komiks, który trzyma poziom zbliżony do swych kultowych poprzedników, chociaż stanowi jedynie odtwórstwo pretekstowej i mało oryginalnej już w momencie publikacji pierwszej części opowieści.


W Gotham City trwa jeszcze jedno upalne lato. Jak bywało w poprzednich latach, tak i teraz w mieście pojawia się kolejny Predator, który chce stoczyć pojedynek z Batmanem. Tym razem nie jest jednak sam, a celem dodatkowo staje się Robin...


Sięgając po ten komiks po latach nie liczyłem na szczególnie dobra zabawę. Nie zapamiętałem go jakoś dobrze z dzieciństwa, chociaż akurat zeszyty z Alienami i Predatorami znajdowały się w czołówce moich TM-Semicowych ulubieńców i nie spodziewałem się, że po ponownej lekturze go zapamiętam. I może właśnie dlatego bawiłem się wcale nie najgorzej. I choć temu 132-stronicowemu dziełu zbyt dużych ambicji zarzucić nie można, warto go poznać niemal równie bardzo, jak poprzednie odsłony „Batman versus Predator”.


Scenariusz Chucka Dixona, znanego głownie z pisania przygód Batmana czy Punishera, scenarzysty cenionego za oceanem, może nie powala, ale jak na odświeżany już po raz kolejny kotlet, nie jest najgorszy. Bawią głownie nawiązania do starych horrorów SF z lat 50., dobra akcja, szybkie tempo i nieźle skrojeni bohaterowie. Postać Batmana jest odpowiednio mrocznie i tajemniczo skonstruowana, Robin przekonuje zarówno jako nastolatek, jak i heros, a pozostałe postacie też nie radzą sobie najgorzej.


Jeśli chodzi o rysunki, Damaggio może również nie powalają, ale są przyjemne, ciekawe pod względem operowania czernią i miłe dla oka. Sporo w nich realizmu, stonowany kolor dobrze je uzupełnia – chociaż zdarzają się gorsze momenty – a i klimat jest całkiem udany. Mogło być co prawda lepiej – pamiętacie chyba poziom szaty graficznej pierwszej miniserii – ale jest dobrze. Zadziwiająco, jak na trzecią już odsłonę.


I tak docieramy do oczywistej konkluzji: kto lubi bohaterów, powinien „Batman vs Predator III" poznać. Tak jak zresztą cały ten cykl. To czysta rozrywka i odtwórstwo, nic poza tym, ale utrzymane na przyzwoitym poziomie. No i to już tak kultowe opowieści, że nie znać po prostu nie wypada.

Komentarze