Escape Quest: Za garść neodolarów - Corentin Lamy, Joffrey Ricome, Laurent Miny

CYBERSCAPE


Druga z wydanych właśnie książek z serii „Escape Quest” dla odmiany zabiera nas w podróż do świata przyszłości. Poprzednia część serii – choć trudno tak o niej mówić, skoro obie trafiły na rynek w tym samym czasie – oferowała nam podróż rodem z filmów o Indianie Jonesie czy gier z serii „Tomb Raider”. Teraz zadowoleni będą ci miłośnicy gier paragrafowych, którzy jednocześnie są miłośnikami cyberpunku i filmów science fiction pokroju „Łowcy androidów”. Gotowi zanurzyć się z brudny, ale jaskrawy świat przyszłości i odkryć jego tajemnice?


Jest rok 2062 i świat nie ma się najlepiej. Piętnaście lat wcześniej doszło do ataku nuklearnego, od tamtej pory wiele się zmieniło, kraj znajduje  się w kryzysie ekonomicznym, korupcja panuje na każdym kroku, a wszystkim rządzą tzw. Megakorporacje. Ludzie nie mogą znieść życia w takiej codzienności, w ubóstwie, nędzy… Dlatego uciekają do wirtualnego świata.

I tu na scenę wkraczają oni. Niewielka grupa hakerów, którzy podobno nie istnieją, podobno są miejska legendą. Ale w każdej legendzie tkwi ziarno prawdy, więc ludzie chętnie wierzą, że gdzieś tam są ci, chcący – i mogący – obalić tę dyktaturę. Ty do nich nie należysz. Jesteś młodym informatykiem, samoukiem na dodatek, nie wierzysz w takie rzeczy. Ale takie rzeczy mogą uwierzyć w Ciebie. Co zrobisz, kiedy na ekranie Twojego komputera pojawi się zaproszenie, byś dołączył do nich. Czy pójdziesz, niczym ten Neo z „Matrixa” za białym królikiem? A jeśli tak, jak myślisz, dokąd Cię to doprowadzi?


Seria „Escape Quest” to, jak się można domyślić, połączenie książki paragrafowej – papierowej gry, gdzie musisz rozwiązywać zagadki, by odnajdywać dzięki temu właściwie informacje, a akcja mogła posunąć się na przód – z escape roomem. Jak książka może być pokojem ucieczek? Cóż, jak wiadomo od niektórych nie można się oderwać, nie chcą wyjść nam z głowy ani dać uciec ze swego świata, ale twórcy poszli tu w nieco inną stronę, każąc czytelnikom szukać wyjścia z różnych miejsc i sytuacji. A na tym bynajmniej nie koniec.


„Escape Quest” to świetna, wciągając lektura, gra paragrafowa, która oparta została na serii zagadek rodem z dziecięcych książeczek z łamigłówkami. Lektura / rozgrywka zajmuje odbiorcy około trzech godzin, ale jest naprawdę interesująca i pobudzająca szare komórki. Nie wymaga zresztą nic więcej, niż samej książki, dlatego zabawie można oddać się zawsze i wszędzie. Do tego dochodzą różne elementy potrzebne w rozgrywce, które wyłamiemy sobie ze skrzydełek okładki, a wszystko to wieńczą ładne graficznie opracowanie i dobre wydanie.


Kto lubi gry bez prądu, powinien „Escape Quest” poznać. Na polskim rynku gier paragrafowych to jedna z lepszych i ciekawszych pozycji. Warto po nią sięgnąć, nie ważne czy macie kilkanaście czy kilkadziesiąt lat.


Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.




Komentarze