Holy Terror - Frank Miller

HOLY SHIT


Fixer to miejscowy bohater Empire City. Nie posiada supermocy, ani nic w tym stylu, ale walczy ze złem. Poznajemy go w chwili, w której ściga kocią złodziejkę. Pościg przemienia się w erotyczną grę, którą przerywa eksplozja bomby. Miastem wstrząsa seria ataków ze strony Al Kaidy, która planuje coś naprawdę wielkiego...


Miller to legenda komiksu, który w latach 80 dziełami jak „Powrót Mrocznego Rycerza”, „Batman: Rok Pierwszy” czy „Daredevil: Odrodzony”, zrewolucjonizował to medium. Podobne sukcesy zaczął odnosić w latach 90. serią „Sin City” i albumami pokroju „Martha Washington” czy „300”. Niestety wiek XXI nie był dlań tak łaskawy. Najpierw koszmarnie przyjęty „DK2”, później niezły, ale w ostatecznym rozrachunku niespełniony „Batman i Robin”, którego Miller nawet nie chciał dokończyć, a wreszcie mocno krytykowany „Holy Terror”.


Czy jednak ten ostatni słusznie zebrał takie recenzje? Na pewno coś w tym jest. Miller zaczął pracować nad tą historią wkrótce po 11 września, zamierzając zrobić z niej opowieść o Batmanie, ale nie wyszło. DC nie chciało treści terrorystycznej z Batem w roli mordercy, szaleńca, Miller też nie miał do końca ochoty na Gacka. Wprawdzie potem i tak uczynił z Batmana psychola bez charakteru, jaki sam mu nadał, pisząc „Cudownego chłopca”, ale to inna historia.


Frank w ostateczności stworzył komiks niezależny, który równie dobrze mógłby być kolejnym albumem „Sin City”, bowiem rysunkowo nie wiele się różni od „SC” (choć bliżej mu do „DK2” niż tej klasyki). Mroczna czarno-białą kreska, pojedynczy kolor np. w oczach bohaterów, sporadyczny dialog, mangowe kadrowanie...


Na szczęście nie jest częścią „Sin City”, bo zaniżyłby ocenę tej znakomitej serii.  Nie jest to komiks zły, ale płytki. Islamiści są tak stereotypowo przedstawieni, że aż boli. Wnioski płynące z albumu są banalne, fabuła oczywista, a i od Batmana odciąć Miller się nie umiał.


Wyszedł komiks udany graficznie, ale scenariuszowo nijaki. Miller wypalił się i to widać, a ciągłe powtórzenia tekstu nie czynią z niego sztuki.  Ogólnie dzieło dla fanów FM i nikogo poza tym. Chyba, że kogoś kręcą banalne historyjki o terrorystach.

Komentarze