The Magic Order: Bractwo Magów – Mark Millar, Olivier Coipel

MAGIA MILLARA


Najnowszy komiks Marka Millara, scenarzysty który dał nam „Kick Asssa”, „Wojnę domową” czy „Kingsman: Tajne służby”, to połączenie „Iluzji”, „Harry’ego Pottera” i licznych opowieści fantasy, z typową dla tego scenarzysty wrażliwością artystyczną. A raczej brutalnością, należałoby powiedzieć. Bo „Bractwo Magów” to specyficzne urban fantasy, mocne, przeznaczone dla dorosłych i gatunkowo bardzo bliskie kryminałom i sensacyjnym historiom. Ale jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, jak większość dzieł Millara, tak i ten komiks, to kawał świetnej opowieści obrazkowej, którą absolutnie warto jest poznać.


Nasz świat nie jest taki, jakim się wydaje. Nikt nie spotyka tu potworów, nikt nie bierze udziału w dziwnych, nadnaturalnych wydarzeniach. Wszystko dzięki nim. Bractwo Magów od tysięcy lat broni naszej rzeczywistości przed wszystkimi paranormalnymi problemami, jakie moglibyśmy mieć. Ludzie mogą żyć spokojnie, w błogiej nieświadomości, ale czy taki stan rzeczy może trwać wiecznie? Kiedy ktoś zaczyna polować na członków Bractwa, wszystko o co do tej pory walczyli, może zostać zaprzepaszczone...


Millar, mówiąc o tej serii, opowiada że to połączenie „Rodziny Soprano” z „Harry Potterem” i „Królem Learem”. Z pierwszym tytułem łączy go podziemny, brutalny świat, z drugim fakt, że niezwykłe oblicze naszej rzeczywistości i wszelkie potwory ukryte są przed wzrokiem normalnych ludzi. A co ma z „Króla Leara”? Millar utrzymuje, że całość ma podobną strukturę, tylko tytułowy bohater ma w ręku różdżkę. Co do bohatera zresztą, trzeba nadmienić, że jeden z  nich to wyglądem ewidentnie sam… Millar, a jego siostra to wypisz wymaluj Marla z „Fight Clubu”. Jeśli zaś chodzi o treść, w trakcie lektury nie mogłem się pozbyć wrażenia, że autor czerpał mniej lub  bardziej świadomie z „Iluzji”, „Prestiżu” i innych tym podobnych filmów, które kilka lat temu były całkiem popularne.


Oczywiście poziom „Bractwa Magów” jest o wiele wyższy, niż np. wzmiankowanej „Iluzji”, filmu mocno przeciętnego, przewidywalnego i niespełnionego. Bo Millar nie zadowala się tylko odtwarzaniem znanych schematów. Jego komiksy zawsze cechują się zarówno wywróceniem ich do góry nogami, jak i wyciśnięciem czegoś świeżego, atrakcyjnego i wciągającego. I to widać właśnie tutaj. Owszem, nowości nie jest tu wiele, niemniej „Bractwo” to kawał dobrego komiksu, jednego z najlepszych o czarodziejkach, jakie czytałem. Nastrojowego, ostrego, krwistego, dobrze poprowadzonego… Rozrywkowego, ale jednak oferującego coś więcej niż tylko rozrywkę. Nie jak w najlepszych dziełach Millara, ale jednak.


Do tego dochodzi rewelacyjna szata graficzna Olivera Coipela, twórcę ilustracji do wielu komiksów Marvela, które mogliśmy czytać po polsku choćby w ramach linii wydawniczej Marvel Now. Grafiki jak zawsze są realistyczne i dopracowane, artysta znakomicie operuje światłocieniem, a dobry kolor pomaga zbudować świetny klimat. Czy trzeba dodawać coś jeszcze? Miłośnicy Millara i dobrej, nieoczywistej fantastyki powinni sięgnąć po ten album i poznać millarowską magię.

Komentarze