MAGI
TYSIĄCA I JEDNEJ NOCY
Seria, która nie mogła mnie kupić, a jednak
zachwyciła powraca z 29 tomem. Tomem, coraz bardziej przybliżającym nas do
nieuchronnego finału, co widać po samej akcji, trzymającym świetny poziom i
dostarczającym rozrywki, od której nie mogę się oderwać. A mogłem się nudzić.
Przecież nie jestem fanem arabskich klimatów i unikam ich, jak tylko mogę. Ale
autorka „Magi” przekonała mnie do siebie zarówno siłą wizji, jak i wykonaniem.
I jedyne, czego teraz żałuję, to to, że nie poznałem wcześniej tej serii. Ale,
jak to mówią, lepiej późno niż wcale, a że w zamian przygody Aladayna
odwdzięczają się czytelnikowi z nawiązką, chyba nie muszę nic więcej dodawać.
Nadchodzi koniec wojny domowej w Kou. Wszystko
dzięki wkroczeniu Sindbada. Czyżby wszystko dobiegło właśnie końca? Zdaje się,
że tak, mijają trzy lata, odmieniony świat pod rządami władcy absolutnego to
już nie to samo miejsce. Ale wtedy zaczynają się dziać rzeczy, które otwierają
kolejny i zarazem ostatni rozdział tej przygody!
Nie znać „Baśni tysiąca i jednej nocy” po prostu
nie wypada. Ja znam, chociaż nie lubię, bo to nie mój klimat, bajka nie moja i
bo znam wiele innych opowieści i baśni, które o wiele bardziej warte są uwagi,
niż one. Wszystko to nie ma jednak większego znaczenia, bo „Magi” to seria,
która spodoba się zarówno miłośnikom tego typu dzieł, jaki tym, którzy ich nie
znoszą, ale za to chętnie sięgają po dobre, wciągające shouneny / bitewniaki,
albo po prostu dobre mangi nieżalenie od gatunku, byle rozerwać się na
poziomie.
Oczywiście każdy miłośnik arabskich legend znajdzie
tutaj nie tylko znajome klimaty i postacie, ale też mnóstwo przepuszczonych
przez autorski filtr znajomych wątków czy elementów, połączonych z ciągłym
puszczaniem oka i zabawami tym wszystkim. Na miłośników shounenów natomiast
czeka akcja, mnóstwo znanych schematów (chłopiec wybraniec – głodomorów na
dodatek – wielka moc, quest, na który wyrusza etc.), sympatyczni bohaterowie,
szybkie tempo, sporo humoru, nuta erotyki… Klasyk, ale jak zawsze znakomity w
odbiorze, porywający i wciągający. Bo takie są już dobre shouneny, a „Magi”
zdecydowanie do nich należy.
Oczywiście seria może pochwalić się także – bo
jakże by inaczej, bez tego w Japonii trudno byłoby się przebić, a co dopiero
sprzedać – znakomitą, pasującą idealnie do wymogów szatą graficzną. Kreska jest
lekka i prosta, design postaci wyrazisty, dynamika świetnie uchwycona, świat
spójny i znakomicie oddany… Muszę dodawać coś jeszcze? To już niemal
trzydziesty tom, a całość nadal trzyma znakomity poziom i ja ze swej strony
polecam gorąco, wyczekując już kolejnych odsłon.
Komentarze
Prześlij komentarz