Asteriks #10: Asteriks Legionista - Rene Goscinny, Albert Uderzo

ASTERIKS W WOJSKU


Na fali wznowień przygód Asteriksa wśród nowości na rynku znów pojawił się także tom „Asteriks Legionista”. Dziesiąta część tego kultowego cyklu, jubileuszowa można by rzec. Czy przez to szczególnie wybitna? Nie, bo trzyma ten sam poziom, do jakiego przyzwyczaiły nas pozostałe odsłony, ale w skrócie oznacza to po prostu kawał rewelacyjnej zabawy dla dużych i małych. Zabawy ponadczasowej, wciągającej, śmieszącej, a przy tym mądrej i aktualnej.


Każdy wie, jak to jest. Kiedy pojawia się kobieta, może pojawić się miłość, kiedy pojawia się miłość, może być ona niespełniona, a kiedy pojawia się owo niespełnienie…. Cóż, armia pełna jest mężczyzn, którzy swoje rozgoryczenie i smutki, zamiast w alkoholu postanowili utopić w wojnie.

Coś podobnego staje się udziałem naszych bohaterów, gdy do wioski wraca Falbala. Kiedy ją opuszczała, by pobierać nauki w Condate, była dzieckiem, teraz stała się piękną kobietą, a jej uroda sprawia, że zakochuje się w niej Obeliks. Problem w tym, że urodziwe dziewczę już ma narzeczonego imieniem Tragikomiks. Kiedy jednak okazuje się, że Rzymianie wcielili go siłą do wojska i wysłali na podbój Afryki, Asteriks i Obeliks decydują się wyruszyć mu z pomocą! Co czeka ich w trakcie podróży? I czym się ona zakończy?


To tyle, jeśli chodzi o fabułę, a co z jej przebiegiem? Jak zawsze w takich przypadkach, także i tu łatwo jest się domyślić rozwoju wypadków i zakończenia. Ale przecież o to zawsze chodziło w tego typu dziełach. Każdy tom „Lucky Luke’a” musiał kończyć się pokonaniem zła i odjazdem naszego bohatera w kierunku zachodzącego słońca. Każdy tom „Asteriksa” też kończy się zwycięstwem naszych bohaterów, po którym następuje zwyczajowa uczta przy ognisku, na tle zachodzącego słońca. Liczy się więc nie finalne zaskoczenie, a zabawa, jaka następuje przed. Przygodowa komedia pomyłek, pełna akcji i humoru, nie wolna od satyry i przesłania, ale przesłania podanego w sposób nienachalny i absolutnie trafiony.


I taki właśnie jest „Asteriks Legionista”. Tom dziesiąty, jubileuszowy, może poziomem nie wyróżniający się na tle całej serii, ale na pewno bardzo ciekawy pomysłem, który Goscinny rewelacyjnie wykorzystał. Potem liczni twórcy filmowych adaptacji przygód dzielnych Galów korzystali z niego wielokrotnie, a to w animacji „Asteriks kontra Cezar”, to znów w fabularnym hicie o tym samym tytule z 1999 roku, gdzie pomieszano wątki z wielu różnych komiksów serii. Nic jednak nie zastąpi pierwowzoru, który autentycznie urzeka i zachwyca.


Także jeśli chodzi o szatę graficzną. Komiksy, do których scenariusze pisał Goscinny, zawsze były znakomicie ilustrowane, „Asteriks” jednak to rzecz narysowana najlepiej z nich wszystkich. Cartoonowa prostota łączy się z solidną dawką detali, dzięki czemu w ręce czytelników trafia rzecz wpadająca w oko. Co ważniejsze album ten, jak i pozostałe z serii, zachwycają właściwie na każdym polu, dlatego polecam je gorąco Waszej uwadze. To świetne, ponadczasowe opowieści dla całej rodziny, do których chce się wracać.





Komentarze