CARD
OWNER SAKURA
Najbardziej urocza seria mangowa na polskim rynku
powraca z kolejnym tomem. Jeśli jeszcze Wam mało słodyczy Sakury – a może być
jej dość? – teraz czeka na Was nowa porcja wrażeń. A zatem bez przedłużania,
spójrzmy co się dzieje w tomiku.
Walka Sakury trwa. Z każdą chwilą udaje jej się
zmienić karty Clowa na swoje własne, ale wciąż brakuje jej odpowiedniej mocy
dla Yue. Niestety życie nie zamierza jej niczego ułatwić. Yukito dopadają
dziwne zasłabnięcia. Jak Sakura poradzi sobie z
tym, co się dzieje? I co jeszcze na nią czeka?
Dobrze pamiętam, czasy, kiedy seria „Card Captor
Sakura” debiutowała w Polsce niemal dwie dekady temu. Był to okres stabilizacji
po boomie mangi i anime na polskim rynku, szał „Pokémonów” już przygasł,
niemniej Polsat zaczynał już próbować podbijać serca widzów kolejnymi podobnymi
animacjami, od „Yu Gi Oh!” zaczynając, na „Beyblade” skończywszy. Aż dziwne, że
wtedy nie doczekała się serii tomikowej, skoro idealnie wpasowywał się w tą
stylistykę. Może ze względu na zmęczenie miłośników podobnymi opowieściami?
Przecież wspomniane powyżej anime też nie sprzedały się tak dobrze, jak można
by sądzić. A może nie. Liczy się to, że w końcu doczekaliśmy się tomikowej
edycji, bo jest to świetna rzecz. Dla młodszych, to prawda, ale w starszych,
pamiętających czasy Pokémanii, obudzi wiele sentymentów i ciepłych uczuć.
Co sprawia, że „Sakura”, chociaż skierowana do
młodych odbiorców, jest tak znakomita? Sympatyczna, dziecięca bohaterka,
zbieractwo, walki, fantastyka… Czyta się to lekko, szybko i bardzo przyjemnie.
„Sakura” ma też swój interesujący klimat z pogranicza baśni i urban fantasy,
potrafi zaintrygować, a przy okazji jest też znakomicie wykonana. Jak na dzieło
pań z Clampa nie ma tu czerni, wszędobylskiej symboliki, bogactwa rastrów i
detali. Wszystko jest jasne, lekkie, zwiewne, bardzo delikatne – coś jak
„Chobits” tych samych autorek. Ale do „Card Captor Sakura” pasuje to doskonale
i ile jest w tym uroku i słodyczy!
Wszystko to razem wzięte, łącznie z bardzo ładnym
wydaniem (lśniąca okładka, błyszcząca okładka kupiła mnie przy okazji
pierwszego tomiku i kupuje nadal), składa się na znakomitą mangę wartą
polecenia wszystkim młodym ciałem i duchem czytelnikom i odbiorcom, którzy z
nostalgią wspominają początki mangowego boomu w naszym kraju. Ale nawet
abstrahując od tego to kawał dobrej mangi, absolutnie wartej poznania. Czytając
ją znów można poczuć się jak dziecko.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz