FIRE
WARRIORS
Czwarty tomik „Fire Force” trafił w końcu w moje
ręce. I co mogę o nim powiedzieć? Nic ponad to, co już pisałem o poprzednich
odsłonach serii: że to typowy shounen, który czyta się szybko, lekko i
przyjemnie. I jeśli lubcie shouneny (a da się ich nie lubić? malkontentów
oczywiście nie słuchamy ;) ) śmiało możecie po ten tytuł sięgnąć.
Żeby dowiedzieć się prawdy o ludzkich zapłonie,
Shinra i Arthur wyruszyli z zadaniem zinfiltrowania pierwszego zastępu SSP.
Podejrzewają bowiem, że wiedzą oni zdecydowanie więcej, niż ujawniają, a co
gorsze mogą mieć z tym wszystkim jakiś związek. Czy to szefostwo zastępu może
być wszystkiemu winne?
Niestety oto a horyzoncie pojawia się kolejny wróg.
Do walki z nim ruszają wszystkie zastępy SSP. Co jednak z tego wyniknie? I jak
potoczą się wydarzenia?
Shounen to stricte męski typ komiksu. A dokładniej
rzecz biorąc przeznaczony dla nastolatków płci męskiej i oferujący wszystko to,
czego oczekują. A kim chcą być najczęściej chłopcy w tym wieku? Okej, pewnie
niejeden z burzą hormonów powie, że aktorem porno, ale cofając się kilka lat
wstecz… jakie są najpopularniejsze męski zawody wśród tej grupy wiekowej? Bycie
policjantem, strażakiem… superbohaterem też powie, kto czyta komiksy. „Fire
Force” zaś, jak wskazuje tytuł, to shounen, który szczególnie spodoba się tym,
którzy w szczenięcych latach chcieli biegać z sikawką i gasić pożary. Tym,
którzy chcieli mieć jakiś kostium i walczyć ze złem w postaci dziwnych wrogów o
potężnych mocach, samemu podobnymi mocami władając też przypadnie do gustu. No
i przy okazji wszystkim miłośnikom gatunku.
Ja nigdy nie chciałem być ani strażakiem, ani
herosem, ani policjantem nawet. Miałem swoje priorytety, nigdy nie płynąłem z
prądem. Za to zawsze lubiłem shouneny – a przynajmniej odkąd poznałem
reprezentantów tego gatunku. I lubię też „Fire Force”, które jest po prostu
niezłym bitewniakiem. Bohater strażak, wybraniec z piętnem przeszłości, który
walczy ze złe w postaci demonicznych płonących bytów, dużo walk, dużo akcji,
sporo humoru, równie sporo łagodnej erotyki (także w wykonaniu tutejszej
odmiany zakonnic)… Standard, ale taki, który się lubi i którego pożądają
nastoletni czytelnicy.
Graficznie rzecz wypada bardzo przyjemnie nawet,
kiedy autor serwuje nam dziwne proporcje ciała i tym podobne „smaczki”. Wpadki
zdarzają się każdemu rysownikowi, tu przynajmniej mamy charakterystyczny styl,
choć mocno inspirowany wieloma podobnymi dziełami, i co tu dużo ukrywać,
pasujący do opowieści. Miłośnicy shounenów będą więc z całości zadowoleni, tak
pod względem ilustracji, jak i fabuły.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz