AO HAL
RIDE
Jak wiecie z jednotomowymi mangami zasadniczy
problem najczęściej jest taki, że są to albo zbiory krótkich form z czasów,
kiedy autorzy dopiero wprawiali się w swoim fachu, albo stanowią zamknięte
opowieści, które nie przyjęły się na tyle, by przerodzić się w regularne serie.
Jest też jeszcze jedna kategoria: adaptacje filmów i do niej właśnie zalicza
się „Hal”. Kategoria oferująca najczęściej bardzo udane mangi i nie inaczej
jest tym razem, jeśli lubicie dobre obyczajowo-romantyczne opowieści science
fiction.
W niedalekiej przyszłości Kioto zmienia się w
miasto, gdzie ludzie i androidy egzystują obok siebie. Ale chociaż wiele się
zmieniło, nie zniknęły podstawowe ludzkie problemy. Kiedy Kurumi traci w katastrofie
lotniczej swojego ukochanego imieniem Hal, zamyka się w sobie. z pomocą
przychodzi jej dziadek, który pracując przy budowie androida upodabnia go do
Hala. Czy robot zdoła pomóc jej wrócić do normalności, czy może jednak wyniknie
z tego coś zupełnie przeciwnego?
Anime „Hal” było jedną z pierwszych produkcji nowo powstałego wówczas studia Wit (obecnie znanego z takich tytułów, jak „Attack
on Titan”, „Seraph of the End”, „Vinland Saga” czy „Pokémon the Movie: The
Power of Us”) i bodajże pierwszym ich dziełem nie będącym adaptacją mangi.
Scenariusz napisało kryjące się pod pseudonimem Izumi Kizara małżeństwo,
reżyserię powierzono Ryōtarō Makiharze – twórcom bliżej nikomu nieznanym – i
jedynie odpowiedzialna za design postaci Io Sakisaka, autorka bardzo udanej
mangi „Ścieżki młodości” („Ao Haru Ride”), mogła pochwalić się pewną sławą.
Zrodził się z tego ciepło przyjęty film, który doczekał się mangowej adaptacji
i…
… jest to adaptacja udana. Filmu nie widziałem, ale
po przeczytaniu „Hala” (czy jak chce tego oryginał „Haru”) chętnie obejrzałbym
produkcję. Bo to urocza, ujmująca, przesycona emocjami opowieść o ludziach, ich
uczuciach, stracie, miłości, smutku, radości i tajemnicach. Dobrze napisana,
skoncentrowana na tym, co powinno być jej sednem, czyli rzeczach nam bliskich a
nie fantastyce, wciąga i pozostawia po sobie uczucie niedosytu. Nie jest to
wybitna lektura, tym bardziej, że podobnych tematycznie dzieł (także wśród
Jednotomówek Waneko) nie brakuje, ale tak udana, że warto ją polecić zarówno
miłośnikom SF, jak i fanom życiowych opowieści.
A jak wypada szata graficzna „Hala”? Nieźle. Jest dość
prosta, typowo szojkowa, pozbawiona czerni, lekka i delikatna. Czasem aż
prosiło się o nieco więc detali czy mroku, ale i tak jest nieźle. Manga bowiem
ma swój klimat i urok i jako całość wypada bardzo przyjemnie i warto ją
przeczytać. Tym bardziej, że to jeden tylko tomik. Ja ze swej strony polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz